Wojciech Blajer

O Blajerach z wysockiej „Górki”

(Pierwszy zjazd rodu BlajerówWysoka-Albigowa, 28.07.2019 r.)[1]

 

Szanowni Państwo,

Historią rodu Blajerów w Polsce zajmuję się hobbystycznie od 42 lat[2], oczywiście z przerwami i z różną intensywnością. Przez ten czas udało się zgromadzić sporo informacji, których część chciałbym tu Państwu przybliżyć[3].

 

O nazwisku

Nie ma wątpliwości, że nasze nazwisko pochodzi z języka niemieckiego, jednak nie jest już pewne, jak należy objaśniać jego znaczenie. Według wypowiedzi spotykanych w literaturze, w grę wchodzą trzy możliwości:

1) Najczęściej wskazywane jest skojarzenie z rzeczownikiem „(das) Blei” = ołów; a więc „Bleier” to rzemieślnik pracujący z ołowiem („ołowiarz”). 

2) Związek z rzeczownikiem „(die) Bleie” = leszcz (ryba z rodziny karpiowatych), jest mało prawdopodobny; w literaturze spotkałem opinię, że jest to słowo typowe dla Niemiec Północnych, a średniowieczni osadnicy pod Łańcutem pochodzili raczej z środkowo-wschodnich regionów dawnych Niemiec (o czym będzie mowa dalej).

3) Prawdopodobny jest też związek z średniowiecznym rzeczownikiem „bliuwer” (wymawiane: „bliuer”), pochodzącym od środkowo-wysokoniemieckiego (niem.: „mittelhochdeutsch” – tak określa się język używany w południowych i środkowych regionach Niemiec w średniowieczu) czasownika bliuwen” (dziś „bläuen”) = uderzać, tłuc. Tak uważał niemiecki językoznawca Ernst Schwarz, jako argument podając fakt, że najstarsze zapisy naszego nazwiska z XVI w. pod Łańcutem mają postać Blayer” lub „Blaier. A więc chodziłoby o rzemieślnika, wykonującego czynność uderzania, tłuczenia?

            Można by tu pozwolić sobie na żartobliwe stwierdzenie, że nasz przodek chyba nie bał się fizycznej pracy – niezależnie, czy dotyczyła ona metalurgii, czy tkactwa i sukiennictwa, czy innej dziedziny...

 

Uwagi o źródłach do badań nad historią rodu Blajerów w okolicach Łańcuta

W wypadku Wysokiej podstawowym źródłem jest wiejska księga sądowa i księgi gruntowe z drugiej połowy XVII i XVIII w. (oryginały w Centralnym Państwowym Archiwum Historycznym Ukrainy we Lwowie). Zachowały się też księgi sądowe z różnych przedziałów czasu w XVI-XVIII w. z Łańcuta (oryginały w Muzeum w Kórniku koło Poznania, w Muzeum-Zamku w Łańcucie i w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie), Krzemienicy (oryginały w Bibliotece Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie), Markowej, Czarnej (w obu wypadkach oryginały we Lwowie) i Albigowej (oryginały w Archiwum Państwowym w Przemyślu) – wymieniam tu tylko te księgi, w których występują wzmianki o Blajerach.

Inne źródła, to finansowe zapiski plebanów wysockich (od 1550 r., zachowane w Archiwum Archidiecezjalnym w Przemyślu), a także inwentarze wsi, czyli spisy gospodarzy z podaniem wielkości gospodarstw oraz obowiązkami pańszczyźnianymi z różnych lat w XVII i XVIII w. (oryginały we Lwowie i w Bibliotece Ossolineum we Wrocławiu).  

Od końca XVIII w. podstawowym źródłem stają się księgi metrykalne – niestety, dla Wysokiej i okolicznych parafii zachowane dopiero od 1787 r. (tylko w Markowej księga ślubów zaczyna się nieco wcześniej). Warto dodać, że przed II wojną światową dla Wysokiej istniały księgi metrykalne od 1649 r. – zaginęły one pod koniec wojny i trudno stwierdzić, który z okupantów jest za to odpowiedzialny. A więc przepadło 138 lat wpisów!

Wreszcie dla Wysokiej istnieje bardzo osobliwe, ogromnie wartościowe źródło, jakim są rejestry spowiedzi wielkanocnej, zachowane (w Archiwum Archidiecezjalnym w Przemyślu) dla kilku lat z przedziału 1785-1827. Dom po domu zapisane są tam wszystkie osoby – gospodarz, żona, dzieci, inni członkowie rodziny, ewentualnie służba – a małe dzieci podane są sumarycznie. Nie przypominam sobie, żebym zetknął się z podobnymi rejestrami dla innych miejscowości w okolicy Łańcuta.

 

Skąd mogli przybyć nasi przodkowie?

To pytanie wpisuje się w szerszą problematykę badań nad pochodzeniem średniowiecznych niemieckich osadników w okolicach Łańcuta i Krosna. W niemieckich i polskich publikacjach z XX w. wskazywane były różne regiony, w tym Górny Śląsk (okolice Nysy) oraz Dolny Śląsk (okolice Wrocławia i Legnicy). Pod uwagę brane były też Łużyce, bardziej odległe tereny na pograniczu Saksonii i Turyngii, a także północne Czechy (regiony osadnictwa Niemców Sudeckich) [Ryc. 1]. Sprawa pozostaje nierozstrzygnięta.

Nie można też dziś stwierdzić, czy w przypadku średniowiecznej ziemi przemyskiej i sanockiej przybysze z Zachodu byli z pochodzenia Sasami, Turyngami lub Frankami, czy też zniemczonymi (w ciągu XI-XIII w.?) Słowianami (Serbołużyczanami lub Ślązakami).

 

Od kiedy nasi przodkowie zamieszkiwali pod Łańcutem?

Ta kwestia łączy się z poprzednim pytaniem. Wiadomo, że wioski na południe od Łańcuta były zakładane w przedziale od 1349 r. (Krzemienica) do lat 1381-1384, a więc za panowania Kazimierza Wielkiego i Ludwika Węgierskiego. Wysoka była lokowana przypuszczalnie ok. 1350 r. lub niedługo później. Tak więc pierwsze grupy osadników mówiącym po niemiecku przybyły tu ok. połowy XIV w.

Jest więc możliwe, że także nasi przodkowie dotarli z Zachodu już w tym czasie, choć nie wiadomo, która wieś była pierwszym miejscem ich zamieszkania. Być może nie nosili jeszcze wtedy dziedzicznego nazwiska, ale zostało im ono nadane (najpierw jako przezwisko?) w środowisku niemieckojęzycznych sąsiadów już w okolicach Łańcuta[4].

 

Najstarsze zapisy naszego nazwiska w okolicy Łańcuta

Najstarszą zachowaną wiejską księgą sądową w okolicy Łańcuta jest prowadzona przeważnie po niemiecku księga Krzemienicy z lat 1451-1482, a więc z czasów panowania Kazimierza Jagiellończyka – jednak nazwisko „Blajer” (lub podobne) w niej nie występuje.

W znanych mi źródłach najstarszy zapis naszego nazwiska pojawia się dopiero ok. 200 lat po osiedleniu się pierwszych grup przybyszów z Zachodu, a mianowicie w 1545 r., w księdze sądowej miasta Łańcuta. Sprawa, zapisana po łacinie, dotyczy łąki w Krzemienicy, a Mathias (Maciej) Blayer został tam zanotowany jako opiekun prawny [Ryc. 2]. Można przypuszczać, że sam także mieszkał w tej wiosce. Być może był tożsamy z Maciejem, który – zapisywany jako Macz Blayer – występuje w tejże łańcuckiej księdze sądowej w latach 1551-1556 w związku z polem (rolą kmiecą) w Soninie.

Nieco późniejsze są zapisy w prowadzonej po niemiecku drugiej księdze sądowej z Krzemienicy, gdzie od 1580 r., głównie w związku ze spłatami z roli kmiecej[5], kilka razy występowali czterej bracia (Gerg = Jerzy, Stenczel = Stanisław, Valta = Walenty, Lorncz = Wawrzyniec; nazwisko przeważnie w formie „Blaier”) [Ryc. 3], może synowie Macieja.

W Wysokiej najstarszy znany mi zapis – w finansowych notatkach plebanów – pochodzi z 1584 r. Łacińskie zdanie jest prozaiczne: A Macz Blawer vacca empta est (= Przez Maćka Blawera została zakupiona krowa) [Ryc. 4]. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że „Blawer” (wymawiane jako „Blauer”) jest tu odmianą zapisu naszego nazwiska – argumentem może być spostrzeżenie, że w znanych mi źródłach z XV-XVIII w. w okolicach Łańcuta nigdy nie pojawia się nazwisko ”Blawer” ani „Blauer”. Macz Blawer był prawdopodobnie zagrodnikiem (może tkaczem?). Jego imię i nazwisko było zapisywane do 1590 r. – zawsze w tej samej formie. Potem aż do 1661 r., a więc przez ponad 70 lat, nasze nazwisko (ani podobne) nie pojawiło się w finansowych notatkach wysockich plebanów.

Na uwagę zasługują zapisy z księgi sądowej wsi Markowa, prowadzone wtedy także w języku niemieckim. W latach 1592-1594 został tam parokrotnie zanotowany Jan Blayer von Halbigshaw (= Jan Blajer z Albigowej) [Ryc. 5], który odbierał spłaty należne mu z roli w południowo-zachodniej części Markowej, niedaleko drogi do Husowa i granicy z Albigową. Polska forma imienia („Jan”) wyróżnia go na tle jego imienników, których w podłańcuckich wsiach zapisywano wtedy przeważnie jako „Hans” lub „Hanes”. Daje to podstawy do przypuszczenia, że rodzina z Albigowej mogła być już w znacznym stopniu spolonizowana.

Osobliwością ówczesnej ortografii jest fakt, że o ile imiona zawsze były pisane dużą literą, o tyle nazwiska bardzo często zaczynano od małej litery [Ryc. 2–5].

Nie wiadomo, jakie więzi łączyły poszczególne rodziny Blajerów z Krzemienicy, Soniny, Wysokiej i Albigowej (na początku XVII w. także z Czarnej i z samego Łańcuta). Czy byli to bliscy krewni, czy też rozdzielili się już wiele pokoleń wcześniej? A może pochodzili od różnych przodków, którym niezależnie od siebie nadano takie samo nazwisko? Nie jest też możliwe wskazanie w sposób pewny, czy od kogoś z nich wywodzili się nasi przodkowie – Blajerowie, występujący w źródłach z Wysokiej w drugiej połowie XVII w.

 

Tu krótka uwaga o „Górce”[6]

Można powiedzieć, że pisana historia „Górki” zaczęła się w 1621 r., kiedy to właściciel Wysokiej, pan Konstanty Korniakt, sprzedał pola trzem kmieciom, przy czym największy areał nabył Macz Kaffman, jeden z przodków rodu Kochmanów. Wydarzenie to odnotował w swych zapisach wysocki pleban [Ryc. 6], a analiza późniejszych wydarzeń pozwala przyjąć, że chodziło właśnie o pole (ponad 17 morgów, czyli ok. 10 ha) położone w kącie między drogą do Markowej i Husowa, będącą jednocześnie granicą Wysokiej, oraz zagumniem [Ryc. 7 – lokalizacja na tle mapy z 1849 r.]. Do tego pola wrócimy w XX w.

 

Pierwsze pokolenie: Paweł

Najstarszym znanym mi niewątpliwym przedstawicielem rodu Blajerów w Wysokiej – i przodkiem większości żyjących dziś w Polsce rodzin o tym nazwisku – był Paweł Blaier. Notowany szereg razy w latach 1661-1703, zapisany w paru wypadkach jako „Paul”, a więc z niemiecką formą imienia, musiał przyjść na świat przed 1640 r. – zapewne ok. 1635 r.

            Pojawił się w zapiskach plebanów w 1661 r. [Ryc. 8], a następnie był wzmiankowany jako sąsiad w księdze sądowej w 1665 r. [Ryc. 9]. W 1667 r. pleban zanotował, że Paweł Blaier „z Kochmanowskiej zagrody” był winien do kościoła 10 grzywien[7] [Ryc. 10]. Dopiero w 1679 r. w księdze sądowej zapisana została transakcja sprzed lat, kiedy to Stanisław Kochman sprzedał Pawłowi za 35 grzywien pustą zagrodę [Ryc. 11] (później nr domu 101[8]). Była to pierwsza zagroda od Albigowej, po lewej stronie Sawy, a więc ok. 200-300 m od miejsca, gdzie w tej chwili jesteśmy [Ryc. 12 – dziś stoją tam 3 lub 4 domy]! Ciekawy jest zapis nazwiska w formie „Blaiar”, spotykanej w XVII-XVIII w. Nawiasem mówiąc, istnieją też zapisy „Blager” a nawet „Blacher” – zapewne wyszły one spod ręki obcych pisarzy, którzy nie byli osłuchani z miejscowymi nazwiskami.

Paweł pochodził być może z Wysokiej, a jeśli tak, to zapewne z ostatniej zagrody na Tkaczach przed gospodarstwami kmiecymi, mniej więcej w połowie odległości między mostem „pańskim” i mostem „księżym” [Ryc. 12] (późniejszy nr domu 21 – obecnie stoją tam domy o numerach 394, 396 i 398, może też 395a?). Alternatywą jest możliwość, że pochodził z Albigowej[9]. Inne miejscowości są tu mało prawdopodobne.

Paweł mógł jeszcze znać niemiecki, co w tych czasach w okolicy Łańcuta nie było rzadkością[10]. Może umiał też czytać i pisać, gdyż w czasach jego młodości wzmiankowane są szkoły parafialne w Wysokiej i innych miejscowościach – później, pod koniec XVII w., szkolnictwo wiejskie podupadło i na ponad 150 lat zapanował analfabetyzm. Można sądzić, że cieszył się uznaniem i szacunkiem, gdyż wybierano go na ławnika (1681 i 1683) i kilkakrotnie na podwójciego (1685, 1687, 1689-1690) w Wysokiej.

Wsie na prawie niemieckim miały bowiem swój samorząd: sąd wójtowsko-ławniczy, który zajmował się sprawami karnymi o mniejszym znaczeniu, ale głównie zatwierdzał transakcje kupna-sprzedaży oraz dziedziczenia gospodarstw i kwestie spłat należnych członkom rodziny. W Wysokiej wójtem był z reguły kmieć, podwójcim – tkacz, a sześciu ławników było wybieranych tak z kmieci, jak i z tkaczy. W drugiej połowie XVII w. wysocka społeczność składała się z ok. 50 gospodarzy: ok. 20 kmieci, 2 młynarzy i ok. 30 tkaczy. Ci ostatni posiadali tylko małe zagrody („ogrody” – w przeliczeniu na obecne miary: ok. 1-2 ha) położone między rzeką a zagumniami lub nad rzeką w innych częściach wsi. Podstawą ich utrzymania było tkactwo. Odrabiali stosunkowo niewielką pańszczyznę pieszą, płacili czynsz i daninę w płótnie. Prawie wszyscy znani mi Blajerowie w XVII-XIX w. byli tkaczami.

            Należy tu dodać, że w drugiej połowie XVII w. w Wysokiej mieszkali co najmniej trzej inni Blajerowie. Jakub był w przybliżeniu rówieśnikiem Pawła, a Walenty należał raczej do młodszego pokolenia. Tymi rodzinami nie będziemy się zajmować, gdyż ich męscy potomkowie przeważnie wyszli na początku XVIII w. z Wysokiej i dalsze ich losy nie są mi znane – można tylko przypuszczać, że pochodzą od nich niektóre rodziny Blajerskich. Interesujące, że w XVIII w. czterej wnukowie Jakuba obrali stan duchowny: trzej byli księżmi diecezjalnymi, a czwarty z braci został pijarem. Jest to jednak temat na osobny wykład.

Nieco później pojawił się Jerzy, który w 1696 r. kupił za 60 grzywien zagrodę nad rzeką bezpośrednio poniżej Pawła (później nr 102) [Ryc. 12-13]. Na tym terenie stoi dom (obecnie nr 489), gdzie przez wiele lat mieszkał mój Wujek Edward Blajer (1925-2006), który przejął to gospodarstwo po teściu Józefie Blajerze (1895-1976), pochodzącym z linii Jerzego.

Jerzy był prawdopodobnie krewnym Pawła, ale raczej nie synem, co mogłaby sugerować tablica genealogiczna rozłożona na stołach w sali tanecznej (ciągła linia od Pawła do Jerzego została tam przeprowadzona chyba zbyt pochopnie). Jerzy także był wybierany na ławnika (1700-1701, 1703, 1708) i na podwójciego (1707).

Potomkowie Jerzego mieszkają do dziś w Wysokiej (i nie tylko), jakkolwiek zawsze byli i są mniej liczni, niż potomkowie Pawła. Wśród nas są obecni: Helena żona Marka z Rzeszowa i Jerzy – leśnik z Potoka koło Rakszawy.

 

Drugie pokolenie: Wojciech

Należy przyjąć, że co najmniej dwóch synów Pawła osiągnęło wiek dojrzały. Starszy – Szymon (ur. przed 1675 r., zm. między 1721 a 1740 r.) – ożenił się z Anną Skomrówną i był po teściu Jakubie Skomrze młynarzem na młynie „polnym” (przy dzisiejszym moście na rzeczce płynącej z Kraczkowej, przez który prowadzi droga z Albigowej do Łańcuta). Jego potomkowie mieszkali w Łańcucie i w linii męskiej zapewne wymarli na początku XIX w.

Nas interesuje tu młodszy Wojciech (notowany 1707-1752, a więc ur. przed 1685 r.). Nigdzie nie znalazłem wprawdzie jednoznacznego stwierdzenia, że był on synem Pawła (wiadomo tylko, że był rodzonym bratem Szymona), ale fakt, że przejął po Pawle zagrodę „Kochmanowską”, pozwala sądzić, że był jego potomkiem i to zapewne najmłodszym.

Wojciech był także tkaczem, wybierano go na podwójciego (1713, 1715). Żonaty był z Anną Pyszówną, córką tkacza Marcina. Wiek dojrzały osiągnęli ich trzej synowie – wszyscy byli tkaczami-zagrodnikami [Ryc. 14–15] – oraz trzy córki (Zofia i dwie o imieniu Regina!):

1) Najstarszy syn Maciej był gospodarzem na zagrodzie na dolnym końcu Tkaczy, która została określona jako jego „dziadowizna”, co sugeruje, że stamtąd pochodził Paweł. Linia jego potomków jest dla nas najbardziej interesująca i będzie o nich mowa dalej.

2) Średni Marcin, notowany w latach 1737-1785, żonaty z Jadwigą Tajchmanówną, osiadł na zagrodzie nabytej od Tajchmanów, między dworem a plebanią. Jego potomkowie w linii męskiej wymarli w Wysokiej w połowie XIX w. Od Marcina być może pochodzą Blajerowie z Surochowa[11] w pow. jarosławskim (dzisiaj gałąź ta obejmuje kilka rodzin, a jej przedstawicielem jest najbardziej znany w Polsce Blajer – p. Paweł, dziennikarz TVN).

3) Najmłodszy Bartłomiej (ok. 1717-1787) został na zagrodzie „Kochmanowskiej”. Jego potomkowie mieszkają w Wysokiej do dzisiaj. Z tej linii pochodził m.in. mój Dziadek Władysław (1896-1993), Mama Helena (1922-2008) oraz Wujkowie: Karol (1923-2010), ojciec Marty Bartman, i Edward (1925-2006); ich potomkowie są licznie reprezentowani wśród nas. Od Bartłomieja pochodzi także gałąź, którą umownie nazywam Blajerami z Jarosławia[12] (jest z nami p. Violetta Moore z Filadelfii) oraz Blajerowie z Cierpisza[13].

 

Trzecie pokolenie: Maciej

Najbardziej interesuje nas tu najstarszy z trzech synów Wojciecha i Anny Pyszówny: Maciej (notowany 1727-1754, a więc ur. przed 1705, zm. 1765), który – jak była o tym mowa – osiadł na zagrodzie-„dziadowiźnie”. Był tkaczem, ale wiadomo o nim niewiele. Nie znalazłem wzmianek, że był ławnikiem, a więc wygląda na to, iż nie angażował się w „społeczno-polityczne” życie wsi. Brak danych o jego żonie. Miał dwóch synów (Walentego, który nas tu będzie interesował, i Antoniego) oraz cztery córki (o których także brak danych – nawet nie są mi znane ich imiona!) [Ryc. 16].

Młodszy syn Macieja, imieniem Antoni (ok. 1744-1787), pozostał na zagrodzie na dole Tkaczy i jego potomkowie w linii męskiej wymarli w Wysokiej w połowie XIX w. Warto podkreślić, że jego potomkami są najprawdopodobniej także Blajerowie z Tarnawki (dziś głównie w Żaganiu) i Tuligłów (obecnie bardzo liczni w Polsce, mieszkają także za granicą) oraz nieliczni Blajerscy z Manasterza koło Kańczugi (dziś w Jarosławiu i Krakowie)[14]. Wczoraj o 14.00 w kościele OO. Dominikanów w Jarosławiu miał miejsce ślub Basi, córki Witolda Blajera z gałęzi tuligłowskiej, a dzisiaj są poprawiny – gdyby nie te ważne wydarzenia, to zapewne mielibyśmy wśród nas kilkoro przedstawicieli tej rodziny. 

 

Czwarte pokolenie:  Walenty syn Macieja

Interesujący jest dla nas starszy syn Macieja, imieniem Walenty (ok. 1734-1794). Oczywiście także tkacz – był ławnikiem (1766, 1768) i podwójcim (1775-1776). Jego żoną była Katarzyna Kuźniarowna (ok. 1753-1807), zapewne pochodząca z jednej z wysockich rodzin tkackich o tym nazwisku. Ze względu na przybliżoną datę urodzenia, którą niestety można tylko obliczać z wieku zapisanego w wysockiej księdze zgonów[15], trzeba liczyć się z możliwością, że była to druga żona Walentego (a więc macocha dla jego starszych dzieci). 

W 1763 r. Walenty kupił od Szymona Chmury półzagrodę (inaczej: budę) [Ryc. 17]; niedaleko granicy z Albigową, po prawej stronie Sawy, między rzeką a zagumniem, a dokładniej między dawną zagrodą „Kochmanowską” (po lewej stronie rzeki) a polem Kochmanów na „Górce” (później nr domu 3[16]). Jest to wydarzenie ważne, bo wtedy pierwsi przedstawiciele rodu Blajerów znaleźli się w okolicy „Górki”. Analiza mapy z 1849 r. prowadzi do wniosku, że budynek mieszkalny stał tu dawniej dość nisko nad rzeką, a więc może trafniejsze będzie mówienie o lokalizacji tego gospodarstwa „pod Górką”?

Koniecznie należy zwrócić też uwagę na inną transakcję. Otóż między 1775 a 1785 r. (zapisu nie ma w księgach, lecz informują o tym późniejsze wzmianki) Walenty wraz z braćmi stryjecznymi Baltazarem i Jakubem, synami Bartłomieja, mieszkającymi na dawnej zagrodzie „Kochmanowskiej” (nr domu 101), kupili od właścicielki Wysokiej, pani Konstancji Bielskiej, pole wielkości ok. 15 morgów (ponad 8 ha), tzw. „Pręty”, rozciągające się wzdłuż drogi granicznej prowadzącej do Markowej i Husowa, między polem Kochmanów a terenem późniejszej bażantarni [Ryc. 18]. Walentemu przypadł ponad 5-morgowy pas pola, w przybliżeniu równoległy do granicy z Albigową, w pewnej odległości od drogi granicznej, między polem pańskim a polem Baltazara (które leżało bliżej drogi). Zakup ten świadczy, że Blajerowie byli przedsiębiorczy i znajdowali się w niezłej kondycji finansowej. W Wysokiej było wtedy ok. 60 tkaczy, ale nikt inny nie zdecydował się na podobną inwestycję.

            Za życia Walentego miało miejsce ważne wydarzenie, jakim był pierwszy rozbiór w 1772 r., w którego wyniku część południowej Polski przeszła pod władanie Austrii jako tzw. Galicja i Lodomeria. Przyniosło to szereg zmian w położeniu chłopów (dodam, że w tym czasie mieszkańcy podłańcuckich wiosek byli już całkowicie spolonizowani i jedynie w Markowej starsi ludzie znali jeszcze niemieckie pieśni wielkanocne, które potrafili objaśnić po polsku). Jest to szeroki temat – wspomnę tylko, że pozytywne było zmniejszenie obciążeń pańszczyźnianych (co miało większe znaczenie dla kmieci, a mniejsze dla tkaczy). Natomiast jedną ze zmian na gorsze było to, że chłopscy synowie zaczęli być brani do wojska austriackiego. Pod koniec XVIII w. nie był to jeszcze powszechny pobór, lecz co kilka lat (potem co rok) w wioskach odbywała się tzw. konskrypcja, w której wyniku kilku lub kilkunastu młodych mężczyzn było wcielanych do wojska, skąd na ogół już nie wracali.

To właśnie spotkało najstarszego z synów Walentego, imiennika ojca (św. Walenty jest patronem diecezji przemyskiej i drugim – obok św. Małgorzaty – patronem parafii wysockiej, stąd jego imię było nadawane często). Walenty-syn (ur. ok. 1770 r.), który w latach 1785-1792 podczas spowiedzi był zapisywany jako „czeladnik” (oczywiście w tkackim warsztacie ojca) [Ryc. 19 – 1785 r.], a między 1792 a 1794 r. został „wzięty za rekruta” i nie znam jego dalszych losów. Można tylko przypuszczać, że został wcielony do 45 salzburskiego pułku piechoty barona von Lattermanna, bo do tej jednostki [Ryc. 20] trafiała duża część rekrutów z okręgu (cyrkułu) rzeszowskiego. Być może jakieś informacje mogłaby przynieść kwerenda w wiedeńskim Archiwum Wojennym (Kriegsarchiv).

Tym niemniej możemy tu poświęcić chwilę na pewną rekonstrukcję, nie całkiem fantastyczną. Otóż wiadomo, że co najmniej jeden batalion 45 pp. walczył wtedy w północnych Włoszech przeciw Francuzom. Jeśli nasz Walenty został tam skierowany, to mógł trafić do niewoli francuskiej i – wraz z kilkoma tysiącami innych byłych żołnierzy austriackich z Galicji – wstąpić do legionów polskich organizowanych przez gen. Jana Henryka Dąbrowskiego w 1797 r. (jak wiadomo, w kontekście tych wydarzeń powstał „Mazurek Dąbrowskiego”, obecny hymn Polski). Później, w latach 1802-1803, Napoleon wysłał polskie oddziały do Ameryki, na wyspę San Domingo (w pobliżu Kuby), w celu tłumienia powstania murzyńskich niewolników. Kilkuset Polaków przeszło ostatecznie na stronę powstańców i do dziś żyją tam rodziny o (trochę zmienionych) polskich nazwiskach. Niewykluczone więc, że i my mamy w Republice Haiti dalekich czarnoskórych kuzynów…

Walenty-ojciec zmarł w 1794 r. (wtedy, gdy na jeszcze niepodległych terenach Polski wybuchło powstanie kościuszkowskie przeciw Rosji). Większość jego dzieci była małoletnia [Ryc. 16], więc gospodarstwo przeszło na najstarszą córkę Agnieszkę, zamężną (od 1793 r.) za Piotrem Szpunarem z wysockich kmieci. Byli oni gospodarzami przez ok. 7 lat.

Tu warto zwrócić uwagę, że w XVII-XVIII w. chyba jeszcze nie była zbyt często stosowana zasada, że „morgi żenią się z morgami”. Śluby między osobami z rodzin tkackich i kmiecych były dość częste, a zdarzało się też, że komornik lub parobek zostawał kmieciem.

Trzeba wspomnieć, że pod koniec XVIII i na początku XIX w. w Wysokiej [Ryc. 21] mieszkało kilka innych rodzin Blajerów, przeważnie potomków Pawła[17], ale także potomków Jerzego. Blajerowie zostali też zanotowani w paru innych miejscowościach[18].

W 1805 r. w odległym Olkuszu związek małżeński zawarł górnik Jan Bleyer (ok. 1776/1781-1831). Jego potomkowie – górnicy, potem też piekarze i kupcy – mieszkali później m.in. w Zawierciu (dziś kilka rodzin zamieszkuje głównie w Sosnowcu i Katowicach – z nami jest O. Piotr Stanisław Blajerowski, jezuita, który koncelebrował Mszę Świętą)[19].

Z kolei w okolicach Niska, a także w południowej części Lubelszczyzny, pojawiło się wtedy kilka rodzin o nazwisku „Blajerski”, których potomkowie są obecnie dość liczni. Kwestia ich związków z Blajerami spod Łańcuta pozostaje niewyjaśniona i powinna być przedmiotem dalszych badań.

 

Piąte pokolenie: Jakub

Jakub (ok. 1779-1814?), młodszy syn Walentego i brat zaginionego żołnierza Walentego, ożenił się w 1801 r. z Rozalią Krzysztyniakówną (ok. 1785/86–1853), córką tkacza Pawła. Siostra i szwagier – Agnieszka i Piotr Szpunarowie – ustąpili wtedy z gospodarstwa, a sami prawdopodobnie wkrótce wyprowadzili się z Wysokiej, bo nie udało mi się natrafić na dalsze zapisy dotyczące tej rodziny. Dwaj młodsi bracia Jakuba zmarli jako młodzieńcy, z młodszych sióstr jedna wyszła za mąż, druga zmarła jako panna [Ryc. 16].

Jakub był tkaczem – gospodarzem na nabytej przez ojca półzagrodzie pod „Górką” (nr domu 3) przez ok. 13 lat. O jego życiu niewiele wiadomo. Zmarł przypuszczalnie na początku 1814 r., w wieku ok. 35 lat, jednak jego zgonu nie udało mi się znaleźć w wysockiej księdze metrykalnej. Można przypuszczać, że zmarł i został pochowany w innej parafii.

Wdowa Rozalia wyszła w 1814 r. za Łukasza Rydla, przypuszczalnie z sąsiedniej zagrody nr 2. Gdy dorósł Walenty, syn Jakuba [Ryc. 22], wtedy matka i ojczym przekazali mu gospodarstwo, a sami przenieśli się do Albigowej, gdzie można śledzić ich dalsze losy. Jest to jednak już rodzina Rydlów.

           

Szóste pokolenie: Walenty syn Jakuba

O Walentym (1804-1854), synu Jakuba i Rozalii, wiadomo niewiele. Wprawdzie od 1787 r. mamy już w Wysokiej księgi metrykalne z licznymi wpisami (a przez to dokładne daty urodzeń, ślubów i zgonów), a od 1840 r. także księgi zapowiedzi, ale brak źródeł, z których moglibyśmy czerpać informacje innego rodzaju. W 1792 r. kończy się bowiem wysocka księga sądowa, a po mniej więcej dalszych 30 latach – księga gruntowa.

Żoną Walentego, syna Jakuba, a wnuka Walentego, była Klara Tejchmanówna (1802–1855), córka tkacza-komornika Błażeja. Ciekawe, że brali oni ślub 29.10.1823 r., w tym samym dniu, co dalszy kuzyn i imiennik Walenty (1806-1850), syn Antoniego (ok. 1775-1817), wnuk Baltazara (ok. 1731-1799), a prawnuk Bartłomieja. Walenty z linii Bartłomieja mieszkał już wtedy nie na dawnej „Kochmanowskiej” zagrodzie nr domu 101, ale na półzagrodzie nr domu 6 na Tkaczach, nieco niżej od domu nr 3. Gospodarstwo nr 6 przejął jego ojciec Antoni poprzez ożenek z Katarzyną Józefczykówną (ok. 1782/1783-1806), córką tkacza Marcina (a więc Walenty miał je po dziadku ze strony matki). Do tego gospodarstwa należała charakterystyczna parcela w kształcie klina, na której górnym końcu stoi obecnie dom pp. Stysiów. W dniu 29.10.1823 r. Walenty zawarł związek małżeński z Małgorzatą Michnówną (1803–1861), córką kmiecia Michała. Oba śluby zapisane są na tej samej stronie wysockiej księgi małżeństw [Ryc. 23]. Przypadek, czy decyzja, wynikająca być może z jakichś szczególnych związków (przyjaźni?) między kuzynami-imiennikami?[20]

Spośród kilkorga dzieci Walentego i Klary Tajchmanówny dorosły wiek osiągnęło pięcioro [Ryc. 22]. Najstarszy Józef (1826-1847) zmarł na tyfus. Gospodarstwo przejął drugi syn imieniem Wojciech (1829-1886), którego potomkowie będą nas szczególnie interesowali. Nieco uwagi warto jednak poświęcić także dwóm młodszym synom, z których Jan (1838-1898) poprzez ożenek w 1861 r. z Jadwigą Trojnarówną (1832 – po 1898), córką Antoniego, osiadł na Budach Wysockich i jego potomkowie mieszkają w Wysokiej (kilkoro przedstawicieli tej gałęzi jest wśród nas). Najmłodszy Tomasz (ur. 1840 – zm. po 1882) ożenił się w Handzlówce z Franciszką Słupek i tam zamieszkał, a jego dwaj synowie na początku XX w. wyemigrowali do USA – ich dalsze losy nie są mi znane. Córka Walentego i Klary, Marianna (1844-1905), wyszła w 1868 r. za Franciszka Surmacza z kmieci.  

 

Siódme pokolenie: Wojciech

Wojciech (1829-1886), syn Walentego i Klary Tajchmanówny, był żonaty (od 1854 r.) z Honoratą Rydlówną (1835 – po 1906?), córką tkacza Wawrzyńca. Wiadomo o nich stosunkowo niewiele. Wojciech na pewno utrzymywał dobre kontakty z młodszym o 10 lat bratem Janem z Bud Wysockich – np. występował jako ojciec chrzestny jego dzieci.

Spośród dzieci Wojciecha i Honoraty troje młodszych zmarło w dzieciństwie, a wiek dojrzały osiągnęli dwaj starsi synowie – Józef i Jan. Pamięć o nich jest nadal żywa.

 

Ósme pokolenie: Józef i Jan, synowie Wojciecha

Józef (1862-1908) i Jan (1864-1939) zapewne chodzili już do szkoły, reaktywowanej w czasach autonomii galicyjskiej – interesujące byłoby sprawdzenie tego w archiwach.

Józef ożenił się w 1887 r. z Franciszką Szmucówną (1864-1927), córką kmiecia Wojciecha, a Jan w 1891 r. z Katarzyną Blajerówną (1867 – po 1939), córką Seweryna a wnuczką Walentego (z linii Bartłomieja), czyli ze swoją bardzo daleką kuzynką (mieli wspólnego pra-pra-pra-pradziadka Wojciecha w pierwszej poł. XVIII w. – por. wyżej). Był to pierwszy uchwytny w źródłach ślub pomiędzy Blajerami. W księdze ślubów Jan został jeszcze określony jako „tkacz”.

Zapewne wkrótce po śmierci ojca bracia podzielili między siebie gospodarstwo pod „Górką” (czyli półzagrodę, którą jeszcze w 1763 r. kupił ich prapradziadek Walenty)[21].

 

Dziewiąte pokolenie: dzieci Józefa i Jana

Spośród dzieci każdego z braci wiek dorosły osiągnęło czterech synów, a u Jana także jedna córka [Ryc. 25].

Z czterech synów dość młodo (bo w wieku 46 lat) zmarłego Józefa i Franciszki Szmucówny najstarszy Wojciech (1888-1955) został księdzem (był przez długie lata proboszczem we Frysztaku koło Strzyżowa), drugi Jan (1890-1958) pozostał na gospodarstwie nr domu 279 pod „Górką” (i był ojczystym Dziadkiem moim a także obecnych tu moich kuzynów: Jadwigi Synowiec i Wojciecha Blajera). Trzeci, Walenty (1899-1959), ukończył studia prawnicze i był sędzią w Łańcucie (jego córka p. Zofia z mężem p. Jerzym Niewodniczańskim oraz syn p. Piotr Blajer z córką Dorotą byli tu przez pewien czas z nami), czwarty Edmund (1902-1931) zmarł młodo jako kawaler. Wojciech (ksiądz) i Walenty (sędzia) byli więc pierwszym pokoleniem tzw. inteligencji w tej linii rodu.

            Nas w tej chwili bardziej interesują potomkowie młodszego z synów Wojciecha, czyli Jana, i Katarzyny Blajerówny. Dwaj starsi synowie – Ignacy (1892-1972) i Józef (1896-1961) – po powrocie z I wojny światowej w 1919 r. wstąpili w związki małżeńskie z siostrami KochmanównamiMarcjanną (1897-1962) i Marianną (1892 – po 1961), córkami Franciszka. W rezultacie Blajerowie (z linii Macieja) osiedli na „Górce” także po wschodniej stronie zagumnia, na polu, które przez 300 lat (od 1621 r.) pozostawało w rękach rodu Kochmanów. Kilkoro potomków Ignacego jest z nami.

Szczególnie jednak interesuje nas tu młodszy Józef (1896-1961), żonaty z Marianną z Kochmanów. To właśnie pamięć o Józefie i Mariannie stała się inspiracją do niniejszego spotkania. Kilka pokoleń ich potomków jest wśród nas reprezentowanych najliczniej, poczynając od ich córki a mojej Wujenki Bronisławy (ur. 1932).

            Antonina (1905 – ?), córka Jana i Katarzyny, wyszła za Józefa Szmuca z rodziny tkackiej. Przedstawiciele tej rodziny także są tu obecni. Trzeci syn Walenty (1910-1994) pozostał na ojcowskim gospodarstwie „pod Górką” (dawny nr domu 3), a najmłodszy Ludwik (1913-1983) osiadł w Albigowej. Z potomków Walentego chyba nie ma wśród nas nikogo, ale potomkowie Ludwika są na naszym spotkaniu dość licznie reprezentowani.

            Na tym kończę przegląd, skupiony na potomkach żyjącego w XVIII w. Macieja, wnuka Pawła Blajera. To przedstawiciele tej linii rodu nabyli w 1763 r. półzagrodę pod „Górką”, a po 1919 r. zamieszkali także po drugiej stronie zagumnia, na dawnym polu Kochmanów.

Jak wspomniałem, pierwszy znany mi ślub między Blajerami miał miejsce w 1891 r., kiedy to Jan, syn Wojciecha z linii Macieja, poślubił Katarzynę, córkę Seweryna z linii Bartłomieja. Potem – pod koniec lat 40. i na początku lat 50. XX w., a więc po dwóch pokoleniach – w Wysokiej miało miejsce aż sześć ślubów w obrębie rodu Blajerów! Szczególne wyróżnia się tu rodzina Józefa i Marianny, gdzie trzy córki wyszły za mąż za Blajerów z innych linii rodu (wszystkie te rodziny zamieszkały na „Górce”, po wschodniej stronie zagumnia). Umocniło to, ale jednocześnie trochę skomplikowało związki pomiędzy poszczególnymi gałęziami rodu [Ryc. 26].

Ostatni ślub wśród Blajerów, o którym mi wiadomo, miał miejsce w 1976 r., kiedy to związek małżeński zawarli Helena (Lusia), córka Jana z linii Jerzego, i Marek, syn Jana, a wnuk wielokrotnie przywoływanych tu Józefa i Marianny z linii Macieja[22].



[1] Poniższy tekst w zasadzie odpowiada treści mojego wystąpienia podczas spotkania w Starym Młynie w Albigowej. Jednak w przypisach u dołu stron dodałem szereg uwag uzupełniających lub wyjaśniających sprawy, które wtedy pominąłem lub potraktowałem pobieżnie. Niektóre uwagi pojawiły się tu dzięki pytaniom i komentarzom, jakie usłyszałem od innych Uczestników zjazdu.

 

[2] Inspiracją była wizyta u pp. Marcina (1907-1982) i Aleksandry Blajerów w Tuligłowach (pow. jarosławski) pod koniec lipca 1977 r. Od p. Marcina usłyszałem wtedy, że jego dziadek przyszedł do Tuligłów z Tarnawki w pow. łańcuckim, a od mojego Ojca wiedziałem, że Blajerowie z Tarnawki przyznawali się do związków z Wysoką, a nawet konkretnie do pokrewieństwa z rodziną mojego Dziadka Jana (1890-1958).

Wiele informacji na temat Blajerów z Wysokiej otrzymałem następnie od mojej Babci ze strony Mamy, Marcjanny Blajer z domu Szmuc (1891-1992), która miała ogromną wiedzę o mieszkańcach Wysokiej z końca XIX w. i z XX w. W 1984 r. rozpocząłem kwerendę ksiąg metrykalnych, od 1992 r. – wiejskich ksiąg sądowych.  Kontaktowałem się też z Blajerami, figurującymi w książkach telefonicznych, i sprawdzałem inne źródła.

 

[3] Komentarz należy się tablicy genealogicznej, o której wydruk zadbali Organizatorzy zjazdu. Niektórzy Goście (zwłaszcza Panie) byli rozczarowani, znajdując w wielu gałęziach rodu tylko mężczyzn. Wyjaśniam, że podstawą tablicy były odręczne szkice, opracowane przeważnie jeszcze w latach 90. Mogły one zawierać pewne nieścisłości, bo część informacji pochodziła z drugiej ręki. Trzeba je traktować jako orientacyjny „szkielet”, bo naniosłem tam mężczyzn jako dziedziców nazwiska – a z kobiet tylko te Blajerówny, które miały przed ślubem synów, dziedziczących po matce nazwisko, i przez to dały początek nowym rodzinom i gałęziom. Szkice zostały zamienione na program „Excel” przez p. Mariana Blajera z Głogowa nad Odrą (z gałęzi tuligłowskiej).

Dla wszystkich gałęzi (także tych, które od dawna mieszkają poza Wysoką, i dla niektórych rodzin o nazwisku „Blajerski”) mam odręczne szkice także z żonami, córkami i zięciami, choć dla ostatnich dziesięcioleci nie są one kompletne, bo nie jestem w stanie utrzymywać na bieżąco kontaktów z wszystkimi rodzinami. Niestety, nie znajduję czasu, aby wpisać te dane do „Excelu”, a więc w lutym 2019 r. mogłem przekazać Organizatorom zjazdu tylko ten stary podstawowy szkic, który oni uzupełnili o liczne szczegóły, przeważnie dotyczące Potomków Józefa i Marianny; przy czym zastosowany program tworzenia tablicy genealogicznej ma swoje ograniczenia i narzucił też pewne zmiany. Tak na marginesie: sądzę, że podobnie szczegółowe informacje dla innych gałęzi rodu mieszkających w Wysokiej sprawiłyby, iż papierowa „płachta” byłaby (przy tej wielkości napisów) mniej więcej dwukrotnie dłuższa, a nawet nie próbuję szacować, jak musiałaby wyglądać przy uwzględnieniu gałęzi, które opuściły Wysoką…

 

[4] Zagadnienie, kiedy chłopskie rodziny zaczęły używać dziedzicznych nazwisk, jest problemem bardzo ciekawym. Na ogół przyjmuje się, że w Polsce proces ten przebiegał w XVI w. i zakończył się w XVII w. Jednak trzeba zwrócić uwagę, że w najstarszej księdze sądowej z Krzemienicy z lat 1451-1482 prawie wszystkie zapisane tam osoby mają oprócz imion także nazwiska, przy czym są podstawy do przypuszczeń, że w niektórych wypadkach to samo nazwisko nosiło już kilka rodzin. Oznaczałoby to, że w Krzemienicy (a zapewne także i w sąsiednich wioskach) nazwiska istniały co najmniej od dwóch pokoleń, czyli od początku XV w. Jednak wobec braku źródeł pisanych z tego czasu nie jest możliwe rozstrzygnięcie, czy zostały one przyniesione jeszcze w XIV w. z Zachodu, czy ustaliły się nieco później dopiero tutaj, w ówczesnej ziemi przemyskiej.

 

[5] Zarówno w wypadku Soniny jak i Krzemienicy możliwa jest dość dokładna lokalizacja tych pól.

[6] Nazwę „Górka” zdecydowałem się pisać dużą literą, ponieważ dotyczy ona konkretnego miejsca w Wysokiej i jest powszechnie używana przez mieszkańców najbliższej okolicy (podobnie należy zapisywać nazwy Tkacze oraz Kawałki, no i oczywiście Bolisz oraz Budy). Natomiast konsekwentnie ujmuję ją w cudzysłów, ponieważ – o ile wiem – nie została dotychczas wprowadzona na mapy.

 

[7] Grzywna to średniowieczna jednostka obrachunkowa (48 groszy) stosowana w Polsce od XIV w. do XVIII w. Nazwa ta przetrwała do dzisiaj w znaczeniu kary pieniężnej.

 

[8] O dawnej numeracji domów w Wysokiej będzie mowa nieco dalej.

 

[9] W grę wchodzi zagroda o późniejszym numerze domu 18, położona ok. 350 m na południe od kościoła w Albigowej. Z wpisu w księdze sądowej Albigowej z 1683 r. wynika, że jeszcze przed 1657 r. Mathyasz (Maciej) Blaier zapisał swoją zagrodę najmłodszemu synowi imieniem Maicher (Melchior) y synom iego y corkom według zasług (...), za to, że cierpiał przynim y złe y dobre. Ważne, że w tym zapisie Mathyasz wykluczył od dziedziczenia swoich braci oraz inne swoje dzieci, co oznacza, że rodzina ta musiała być dość liczna. Wspomniane gospodarstwo w Albigowej pozostawało w posiadaniu Blajerów do 1739 r.

 

[10] Można tu wspomnieć, że stopniowo polonizujący się mieszkańcy podłańcuckich wiosek, potomkowie średniowiecznych osadników mówiących po niemiecku, byli zwani przez sąsiadów „Głuchoniemcami” lub „Niemcami Głuchymi”. Takie określenia pojawiają się w źródłach z XVII i XVIII w.

 

[11] Przodkiem tej gałęzi był bliżej nieznany tkacz Mateusz (ok. 1773/1774-1845), który mógł być tożsamy z Mateuszem, synem Mikołaja (ok. 1737-1805), a wnukiem wspominanego tu Marcina.

 

[12] Są to potomkowie Albina Blajera (1869-1925), który był kolejarzem, a potem osiadł w Jarosławiu. Albin wywodził się od Szymona (ok. 1758/65-1822), najstarszego syna Baltazara (ok. 1731-1799), który był najstarszym z synów Bartłomieja.

 

[13] Są to potomkowie Stanisława Blajera (1858-1915), który wywodził się od Marcina (ok. 1746/1748-1814), najmłodszego z synów Bartłomieja.

 

[14] Te gałęzie rodu wywodzą się od Walentego Blajera (ok. 1781-1864), który w 1802 r. wziął ślub w Soninie z Marianną Szpunarówną i wkrótce potem osiedlił się w Tarnawce. Najprawdopodobniej był on tożsamy z Walentym, najmłodszym synem Antoniego, notowanym w spisach spowiedzi wielkanocnej do 1799 r.

 

[15] Wiek, zapisywany w księgach zgonów pod koniec XVIII w., a nawet w głąb XIX w., należy traktować jako przybliżony. Wygląda na to, że najbliżsi nie zawsze znali dokładny wiek swych zmarłych, a osoby prowadzące księgi nie zawsze sprawdzały podawane informacje w księgach urodzeń i chrztów, nawet gdy zmarły pochodził z tej samej miejscowości, w której był chowany. Czasem można stwierdzić, że wiek był dokładny, ale niekiedy różnica w stosunku do rzeczywistego wieku wynosiła nawet 10 lat. Z tego powodu wszystkie daty urodzeń wyliczone na podstawie wieku podanego w księdze zgonów są tylko przybliżone.

 

[16] Numeracja domów (od 1 do 110) została wprowadzona zapewne przez Austriaków niedługo po pierwszym rozbiorze. W Wysokiej zaczynała się na Tkaczach, przy granicy z Albigową, i biegła w dół Sawy po jej prawej stronie aż pod Soninę. Stamtąd wracała po lewej stronie Sawy, w górę rzeki w stronę kościoła i dworu, a następnie biegła przez Bolisz na Budy. Ostatnie numery znów szły od granicy z Albigową, po lewej stronie Sawy w dół rzeki (przez tzw. Kawałki) i kończyły się w kącie między Sawą i potokiem płynącym od Kraczkowej. Od końca XVIII w. do początku XX w. wyższe numery byłe nadawane kolejno powstającym nowym domom i numeracja nie miała już określonego układu przestrzennego (po prostu „skakała” po wsi).

[17] Interesujące, że najmłodszy syn Bartłomieja, imieniem Marcin (ok. 1746/1748-1814), przodek dzisiejszych Blajerow z Cierpisza, został dzięki ożenkowi kmieciem i w latach 1802-1803 był wójtem w Wysokiej; jego dwaj synowie także byli kmieciami. Inna rodzina pochodząca od Bartłomieja mieszkała potem w XIX w. w Krzemienicy i Strażowie, a jej potomek wyemigrował pod koniec XIX w. do USA.

 

[18] W Łańcucie lub na Przedmieściu Górnym zamieszkiwała przynajmniej jedna rodzina Blajerów (zapewne potomkowie młynarza Szymona, starszego z synów Pawła). Z kolei w Przeworsku został kilkakrotnie zapisany majster płóciennik Łukasz Bleiarowicz, którego osoba wymaga sprawdzenia w źródłach. W Haczowie (pow. brzozowski), żył bliżej nieznany Wojciech Blajar (ok. 1727-1787), a we Lwowie na przedmieściu Bogdanówka (na zachód od centrum miasta, w okolicy obecnego głównego dworca kolejowego) mieszkały co najmniej dwie rodziny Blajerów, zapewne spokrewnione ze sobą, których jak dotąd nie potrafię powiązać z okolicami Łańcuta.

 

[19] Pochodzenie górnika Jana jest niewyjaśnione. Jeżeli przyjąć datę urodzenia ok. 1776, wynikającą z wieku podanego przy zapisie jego zgonu w Kielcach, wtedy mógł to być średni z pięciu synów Antoniego, syna Macieja z Wysokiej, urodzony ok. 1774/1776 i występujący w spisach spowiedzi do 1795 r. Jeżeli bliższa rzeczywistości jest data ok. 1781, wynikająca z wieku podanego przy ślubie, wtedy Jan mógł pochodzić albo z innej rodziny wywodzącej się z okolic Łańcuta, która już wcześniej opuściła te strony, albo z jakiejś innej rodziny, nowoprzybyłej z Niemiec, Czech lub Austrii. Problem ten wymaga dalszych poszukiwań archiwalnych.

Na pewno obcego pochodzenia był Michał Blajer (ok. 1795/1798-1852), emerytowany żołnierz rodem z Czech, który osiadł w Łańcucie, gdzie był rzeźnikiem. Jego potomkowie (niezbyt liczni) mieszkali w Łańcucie i żyją w Polsce do dziś – m.in. jedna rodzina mieszka obecnie w Husowie.

 

[20] Obaj narzeczeni z 1823 r. – Walenty z domu nr 3 (z linii Macieja) i Walenty z domu nr 6 (z linii Bartłomieja) – byli gospodarzami także w 1849 r. [Ryc. 24], w czasie uwłaszczenia w Galicji. Ten akt prawny, wydany przez władze austriackie, oddawał chłopom na własność użytkowane przez nich gospodarstwa i znosił pańszczyznę. Dotychczas bowiem – od średniowiecza, a więc w wypadku Wysokiej przez ok. 500 lat – chłopi użytkowali swe gospodarstwa na zasadzie dziedzicznej dzierżawy, a formalnym właścicielem całej ziemi był właściciel wsi, któremu należała się za to odróbka (pańszczyzna) i czynsz.

                Walenty z domu nr 3 miał wtedy nie tylko półzagrodę pod „Górką”, ale także niewielkie parcele na „Prętach”, nabyte (jak to zostało wyżej wspomniane: w przedziale 1775-1785) przez dziadka, po którym odziedziczył swoje imię. Inne pola na „Prętach”, które przypadały na potomków Baltazara, syna Bartłomieja, wyszły w międzyczasie z rąk Blajerów, przypuszczalnie na wyposażenie córek lub poprzez sprzedaż. 

 

 

[21] Jan dostał dolną część z domem nr 3, natomiast Józef przejął górną część (bliżej Albigowej), gdzie zbudował nowy dom, który otrzymał numer 279. Przez kilka lat po ślubie Józef mieszkał w domu nr 228 – u Szmuców, w rodzinnym domu jego żony Franciszki, gdzie zapisane zostały urodziny ich syna Jana (w 1890 r.).

 

[22] Ważne uzupełnienie zawdzięczam Grzegorzowi Guzikowi, mężowi Marzeny, córki Marka i Heleny, który po moim wystąpieniu zwrócił mi uwagę na to, że przy zagumniu w sąsiedztwie gospodarstwa o dawnym numerze 3, nieco poniżej (w stronę centrum Wysokiej), znajduje się rodzinny dom jego teściowej, córki Jana Blajera a wnuczki Andrzeja (1890-1965) z linii Jerzego. Jest to obecny nr 474, który stoi w obrębie dawnej półzagrody o numerze domu 4. Potwierdziła to w rozmowie telefonicznej Marta Bartman.

Przegląd dostępnych mi danych prowadzi do wniosku, że Andrzej Blajer osiadł tam zapewne w następstwie zawartego w 1914 r. małżeństwa z Katarzyną Cieślachowską (1893-1976), córką Andrzeja (1867-?). Andrzej Cieślachowski, syn Józefa (1840-1883), mógł mieć jakieś prawa do części dawnego gospodarstwa nr 4 po swej matce Zofii Rydlównie (1843-1883), córce Wawrzyńca – w 1880 r. gospodarzem w domu nr 4 był bowiem Wojciech Rydel, syn Wawrzyńca, a młodszy brat Zofii, czyli wuj Andrzeja Cieślachowskiego. Ta rekonstrukcja wymaga jeszcze sprawdzenia.

Niezależnie od jej trafności faktem jest, że zapewne od 1914 r. lub nieco później, w północno-zachodniej części „Górki”, w obrębie dawnego gospodarstwa nr 4, sąsiadującego z gospodarstwem nr 3 (pozostającym wtedy w rękach Jana syna Wojciecha, a potem Walentego syna Jana), zamieszkał także Andrzej Blajer z linii Jerzego, a potem jego potomkowie, co wzmocniło obecność Blajerów na wysockiej „Górce”.