O Blajerach z Górki
Wojciech Blajer
O
Blajerach z wysockiej
„Górki”
(Pierwszy
zjazd rodu Blajerów – Wysoka-Albigowa,
28.07.2019 r.)[1]
Szanowni Państwo,
Historią rodu Blajerów w Polsce zajmuję się hobbystycznie od 42 lat[2], oczywiście z przerwami i
z różną intensywnością. Przez ten czas udało się zgromadzić sporo informacji,
których część chciałbym tu Państwu przybliżyć[3].
O
nazwisku
Nie ma
wątpliwości, że nasze nazwisko pochodzi z języka niemieckiego, jednak nie jest już
pewne, jak należy objaśniać jego znaczenie. Według wypowiedzi spotykanych w
literaturze, w grę wchodzą trzy możliwości:
1)
Najczęściej wskazywane jest skojarzenie z rzeczownikiem „(das) Blei” = ołów;
a więc „Bleier” to rzemieślnik pracujący z ołowiem („ołowiarz”).
2)
Związek z rzeczownikiem „(die) Bleie” = leszcz (ryba z
rodziny karpiowatych), jest mało prawdopodobny; w literaturze spotkałem opinię,
że jest to słowo typowe dla Niemiec Północnych, a średniowieczni osadnicy pod
Łańcutem pochodzili raczej z środkowo-wschodnich regionów dawnych Niemiec (o
czym będzie mowa dalej).
3)
Prawdopodobny jest też związek z średniowiecznym rzeczownikiem „bliuwer” (wymawiane: „bliuer”),
pochodzącym od środkowo-wysokoniemieckiego (niem.: „mittelhochdeutsch”
– tak określa się język używany w południowych i środkowych regionach Niemiec w
średniowieczu) czasownika „bliuwen” (dziś „bläuen”) =
uderzać, tłuc. Tak uważał niemiecki językoznawca Ernst Schwarz, jako
argument podając fakt, że najstarsze zapisy naszego nazwiska z XVI w. pod
Łańcutem mają postać „Blayer” lub „Blaier”. A więc chodziłoby
o rzemieślnika, wykonującego czynność uderzania, tłuczenia?
Można by tu pozwolić sobie na żartobliwe
stwierdzenie, że nasz przodek chyba nie bał się fizycznej pracy – niezależnie,
czy dotyczyła ona metalurgii, czy tkactwa i sukiennictwa, czy innej dziedziny...
Uwagi
o źródłach do badań nad historią rodu Blajerów w
okolicach Łańcuta
W wypadku Wysokiej
podstawowym źródłem jest wiejska księga
sądowa i księgi gruntowe z drugiej połowy XVII i XVIII w. (oryginały w
Centralnym Państwowym Archiwum Historycznym Ukrainy we Lwowie). Zachowały się
też księgi sądowe z różnych przedziałów czasu w XVI-XVIII w. z Łańcuta
(oryginały w Muzeum w Kórniku koło Poznania, w Muzeum-Zamku w Łańcucie i w Bibliotece
Jagiellońskiej w Krakowie), Krzemienicy (oryginały w Bibliotece Polskiej
Akademii Umiejętności w Krakowie), Markowej, Czarnej (w obu wypadkach oryginały
we Lwowie) i Albigowej (oryginały w Archiwum
Państwowym w Przemyślu) – wymieniam tu tylko te księgi, w których występują
wzmianki o Blajerach.
Inne
źródła, to finansowe zapiski plebanów wysockich (od 1550 r., zachowane w Archiwum Archidiecezjalnym
w Przemyślu), a także inwentarze wsi,
czyli spisy gospodarzy z podaniem wielkości gospodarstw oraz obowiązkami
pańszczyźnianymi z różnych lat w XVII i XVIII w. (oryginały we Lwowie i w Bibliotece
Ossolineum we Wrocławiu).
Od
końca XVIII w. podstawowym źródłem stają się księgi metrykalne – niestety, dla Wysokiej i okolicznych parafii
zachowane dopiero od 1787 r. (tylko w Markowej księga ślubów zaczyna się nieco
wcześniej). Warto dodać, że przed II wojną światową dla Wysokiej istniały
księgi metrykalne od 1649 r. – zaginęły one pod koniec wojny i trudno stwierdzić,
który z okupantów jest za to odpowiedzialny. A więc przepadło 138 lat wpisów!
Wreszcie
dla Wysokiej istnieje bardzo osobliwe, ogromnie wartościowe źródło, jakim są rejestry spowiedzi wielkanocnej,
zachowane (w Archiwum Archidiecezjalnym w Przemyślu) dla kilku lat z przedziału
1785-1827. Dom po domu zapisane są tam wszystkie osoby – gospodarz, żona,
dzieci, inni członkowie rodziny, ewentualnie służba – a małe dzieci podane są
sumarycznie. Nie przypominam sobie, żebym zetknął się z podobnymi rejestrami dla
innych miejscowości w okolicy Łańcuta.
Skąd
mogli przybyć nasi przodkowie?
To pytanie wpisuje
się w szerszą problematykę badań nad pochodzeniem średniowiecznych niemieckich
osadników w okolicach Łańcuta i Krosna. W niemieckich i polskich publikacjach z
XX w. wskazywane były różne regiony, w tym Górny
Śląsk (okolice Nysy) oraz Dolny
Śląsk (okolice Wrocławia i Legnicy). Pod uwagę brane były też Łużyce, bardziej odległe tereny na pograniczu Saksonii i Turyngii,
a także północne Czechy (regiony osadnictwa Niemców Sudeckich) [Ryc. 1]. Sprawa pozostaje
nierozstrzygnięta.
Nie
można też dziś stwierdzić, czy w przypadku średniowiecznej ziemi przemyskiej i
sanockiej przybysze z Zachodu byli z pochodzenia Sasami, Turyngami
lub Frankami, czy też zniemczonymi (w ciągu XI-XIII w.?) Słowianami (Serbołużyczanami
lub Ślązakami).
Od
kiedy nasi przodkowie zamieszkiwali pod Łańcutem?
Ta kwestia łączy
się z poprzednim pytaniem. Wiadomo, że wioski na południe od Łańcuta były
zakładane w przedziale od 1349 r. (Krzemienica) do lat 1381-1384, a więc za
panowania Kazimierza Wielkiego i Ludwika Węgierskiego. Wysoka była lokowana
przypuszczalnie ok. 1350 r. lub niedługo później. Tak więc pierwsze grupy
osadników mówiącym po niemiecku przybyły tu ok. połowy XIV w.
Jest
więc możliwe, że także nasi przodkowie dotarli z Zachodu już w tym czasie, choć
nie wiadomo, która wieś była pierwszym miejscem ich zamieszkania. Być może nie
nosili jeszcze wtedy dziedzicznego nazwiska, ale zostało im ono nadane
(najpierw jako przezwisko?) w środowisku niemieckojęzycznych sąsiadów już w
okolicach Łańcuta[4].
Najstarsze
zapisy naszego nazwiska w okolicy Łańcuta
Najstarszą
zachowaną wiejską księgą sądową w okolicy Łańcuta jest prowadzona przeważnie po
niemiecku księga Krzemienicy z lat 1451-1482, a więc z czasów panowania
Kazimierza Jagiellończyka – jednak nazwisko „Blajer”
(lub podobne) w niej nie występuje.
W
znanych mi źródłach najstarszy zapis naszego nazwiska pojawia się dopiero ok. 200
lat po osiedleniu się pierwszych grup przybyszów z Zachodu, a mianowicie w 1545
r., w księdze sądowej miasta Łańcuta. Sprawa, zapisana po łacinie, dotyczy łąki
w Krzemienicy, a Mathias (Maciej) Blayer
został tam zanotowany jako opiekun prawny [Ryc.
2]. Można przypuszczać, że sam także mieszkał w tej wiosce. Być może był tożsamy
z Maciejem, który – zapisywany jako Macz Blayer – występuje w tejże łańcuckiej księdze sądowej w
latach 1551-1556 w związku z polem (rolą kmiecą) w Soninie.
Nieco
późniejsze są zapisy w prowadzonej po niemiecku drugiej księdze sądowej z
Krzemienicy, gdzie od 1580 r., głównie w związku ze spłatami z roli kmiecej[5], kilka razy występowali
czterej bracia (Gerg
= Jerzy, Stenczel
= Stanisław, Valta
= Walenty, Lorncz
= Wawrzyniec; nazwisko przeważnie w formie „Blaier”) [Ryc. 3], może synowie Macieja.
W
Wysokiej najstarszy znany mi zapis – w finansowych notatkach plebanów –
pochodzi z 1584 r. Łacińskie zdanie jest prozaiczne: A Macz Blawer vacca empta est
(= Przez Maćka Blawera została zakupiona krowa) [Ryc. 4]. Z dużym prawdopodobieństwem
można przyjąć, że „Blawer” (wymawiane jako „Blauer”) jest tu odmianą zapisu naszego nazwiska – argumentem
może być spostrzeżenie, że w znanych mi źródłach z XV-XVIII w. w okolicach
Łańcuta nigdy nie pojawia się nazwisko ”Blawer”
ani „Blauer”. Macz Blawer był prawdopodobnie zagrodnikiem (może tkaczem?).
Jego imię i nazwisko było zapisywane do 1590 r. – zawsze w tej samej formie. Potem
aż do 1661 r., a więc przez ponad 70 lat, nasze nazwisko (ani podobne) nie
pojawiło się w finansowych notatkach wysockich plebanów.
Na
uwagę zasługują zapisy z księgi sądowej wsi Markowa, prowadzone wtedy także w
języku niemieckim. W latach 1592-1594 został tam parokrotnie zanotowany Jan Blayer von Halbigshaw (=
Jan Blajer z Albigowej) [Ryc. 5], który odbierał spłaty należne
mu z roli w południowo-zachodniej części Markowej, niedaleko drogi do Husowa i
granicy z Albigową. Polska forma imienia („Jan”)
wyróżnia go na tle jego imienników, których w podłańcuckich
wsiach zapisywano wtedy przeważnie jako „Hans” lub „Hanes”.
Daje to podstawy do przypuszczenia, że rodzina z Albigowej
mogła być już w znacznym stopniu spolonizowana.
Osobliwością
ówczesnej ortografii jest fakt, że o ile imiona zawsze były pisane dużą literą,
o tyle nazwiska bardzo często zaczynano od małej litery [Ryc. 2–5].
Nie
wiadomo, jakie więzi łączyły poszczególne rodziny Blajerów
z Krzemienicy, Soniny, Wysokiej i Albigowej (na
początku XVII w. także z Czarnej i z samego Łańcuta). Czy byli to bliscy
krewni, czy też rozdzielili się już wiele pokoleń wcześniej? A może pochodzili
od różnych przodków, którym niezależnie od siebie nadano takie samo nazwisko? Nie
jest też możliwe wskazanie w sposób pewny, czy od kogoś z nich wywodzili się nasi
przodkowie – Blajerowie, występujący w źródłach z
Wysokiej w drugiej połowie XVII w.
Tu
krótka uwaga o „Górce”[6]
Można powiedzieć,
że pisana historia „Górki” zaczęła się w 1621 r., kiedy to właściciel Wysokiej,
pan Konstanty Korniakt, sprzedał pola trzem kmieciom,
przy czym największy areał nabył Macz Kaffman, jeden z przodków rodu Kochmanów. Wydarzenie to
odnotował w swych zapisach wysocki pleban [Ryc. 6], a analiza późniejszych wydarzeń
pozwala przyjąć, że chodziło właśnie o pole (ponad 17 morgów, czyli ok. 10 ha)
położone w kącie między drogą do Markowej i Husowa, będącą jednocześnie granicą
Wysokiej, oraz zagumniem [Ryc. 7 – lokalizacja na tle mapy z 1849 r.]. Do tego pola wrócimy w
XX w.
Pierwsze
pokolenie: Paweł
Najstarszym znanym
mi niewątpliwym przedstawicielem rodu Blajerów w
Wysokiej – i przodkiem większości żyjących
dziś w Polsce rodzin o tym nazwisku –
był Paweł Blaier.
Notowany szereg razy w latach 1661-1703, zapisany w paru wypadkach jako „Paul”, a więc z niemiecką formą
imienia, musiał przyjść na świat przed 1640 r. – zapewne ok. 1635 r.
Pojawił się w zapiskach plebanów w
1661 r. [Ryc. 8], a następnie był
wzmiankowany jako sąsiad w księdze sądowej w 1665 r. [Ryc. 9]. W 1667 r. pleban zanotował, że Paweł Blaier
„z Kochmanowskiej zagrody” był winien do kościoła 10
grzywien[7] [Ryc. 10]. Dopiero w 1679 r. w księdze sądowej zapisana została
transakcja sprzed lat, kiedy to Stanisław Kochman sprzedał Pawłowi za 35
grzywien pustą zagrodę [Ryc. 11] (później
nr domu 101[8]).
Była to pierwsza zagroda od Albigowej, po lewej
stronie Sawy, a więc ok. 200-300 m od
miejsca, gdzie w tej chwili jesteśmy [Ryc.
12 – dziś stoją tam 3 lub 4 domy]! Ciekawy jest zapis nazwiska w formie „Blaiar”, spotykanej w XVII-XVIII w. Nawiasem mówiąc,
istnieją też zapisy „Blager” a nawet „Blacher” – zapewne wyszły one spod ręki obcych pisarzy,
którzy nie byli osłuchani z miejscowymi nazwiskami.
Paweł
pochodził być może z Wysokiej, a jeśli tak, to zapewne z ostatniej zagrody na Tkaczach przed gospodarstwami kmiecymi,
mniej więcej w połowie odległości między mostem „pańskim” i mostem „księżym” [Ryc. 12] (późniejszy nr domu 21 –
obecnie stoją tam domy o numerach 394, 396 i 398, może też 395a?). Alternatywą
jest możliwość, że pochodził z Albigowej[9]. Inne miejscowości są tu mało
prawdopodobne.
Paweł
mógł jeszcze znać niemiecki, co w tych czasach w okolicy Łańcuta nie było rzadkością[10]. Może umiał też czytać i
pisać, gdyż w czasach jego młodości wzmiankowane są szkoły parafialne w
Wysokiej i innych miejscowościach – później, pod koniec XVII w., szkolnictwo
wiejskie podupadło i na ponad 150 lat zapanował analfabetyzm. Można sądzić, że cieszył
się uznaniem i szacunkiem, gdyż wybierano go na ławnika (1681 i 1683) i kilkakrotnie
na podwójciego (1685, 1687, 1689-1690) w Wysokiej.
Wsie
na prawie niemieckim miały bowiem swój samorząd: sąd wójtowsko-ławniczy, który zajmował się sprawami karnymi o
mniejszym znaczeniu, ale głównie zatwierdzał transakcje kupna-sprzedaży oraz
dziedziczenia gospodarstw i kwestie spłat należnych członkom rodziny. W Wysokiej
wójtem był z reguły kmieć, podwójcim – tkacz, a sześciu ławników było
wybieranych tak z kmieci, jak i z tkaczy. W drugiej połowie XVII w. wysocka społeczność składała się z ok. 50 gospodarzy: ok. 20
kmieci, 2 młynarzy i ok. 30 tkaczy. Ci ostatni posiadali tylko małe zagrody („ogrody”
– w przeliczeniu na obecne miary: ok. 1-2 ha) położone między rzeką a zagumniami lub nad rzeką w innych częściach wsi. Podstawą
ich utrzymania było tkactwo. Odrabiali stosunkowo niewielką pańszczyznę pieszą,
płacili czynsz i daninę w płótnie. Prawie
wszyscy znani mi Blajerowie w XVII-XIX w. byli
tkaczami.
Należy tu dodać, że w drugiej
połowie XVII w. w Wysokiej mieszkali co najmniej trzej inni Blajerowie.
Jakub był w przybliżeniu
rówieśnikiem Pawła, a Walenty należał
raczej do młodszego pokolenia. Tymi rodzinami nie będziemy się zajmować, gdyż
ich męscy potomkowie przeważnie wyszli na początku XVIII w. z Wysokiej i dalsze
ich losy nie są mi znane – można tylko przypuszczać, że pochodzą od nich
niektóre rodziny Blajerskich. Interesujące, że w XVIII w. czterej wnukowie Jakuba
obrali stan duchowny: trzej byli księżmi diecezjalnymi, a czwarty z braci
został pijarem. Jest to jednak temat na osobny wykład.
Nieco
później pojawił się Jerzy, który w 1696
r. kupił za 60 grzywien zagrodę nad rzeką bezpośrednio poniżej Pawła (później
nr 102) [Ryc. 12-13]. Na tym terenie
stoi dom (obecnie nr 489), gdzie przez wiele lat mieszkał mój Wujek Edward Blajer (1925-2006), który przejął to gospodarstwo po teściu
Józefie Blajerze (1895-1976), pochodzącym z linii Jerzego.
Jerzy
był prawdopodobnie krewnym Pawła, ale raczej nie synem, co mogłaby sugerować
tablica genealogiczna rozłożona na stołach w sali tanecznej (ciągła linia od
Pawła do Jerzego została tam przeprowadzona chyba zbyt pochopnie). Jerzy także był
wybierany na ławnika (1700-1701, 1703, 1708) i na podwójciego (1707).
Potomkowie
Jerzego mieszkają do dziś w Wysokiej (i nie tylko), jakkolwiek zawsze byli i są
mniej liczni, niż potomkowie Pawła. Wśród nas są obecni: Helena żona Marka z
Rzeszowa i Jerzy – leśnik z Potoka koło Rakszawy.
Drugie
pokolenie: Wojciech
Należy przyjąć, że
co najmniej dwóch synów Pawła osiągnęło wiek dojrzały. Starszy – Szymon (ur. przed 1675 r., zm. między
1721 a 1740 r.) – ożenił się z Anną Skomrówną i był po
teściu Jakubie Skomrze młynarzem na młynie „polnym” (przy
dzisiejszym moście na rzeczce płynącej z Kraczkowej, przez który prowadzi droga
z Albigowej do Łańcuta). Jego potomkowie mieszkali w
Łańcucie i w linii męskiej zapewne wymarli na początku XIX w.
Nas
interesuje tu młodszy Wojciech (notowany
1707-1752, a więc ur. przed 1685 r.). Nigdzie nie znalazłem wprawdzie
jednoznacznego stwierdzenia, że był on synem Pawła (wiadomo tylko, że był
rodzonym bratem Szymona), ale fakt, że przejął po Pawle zagrodę „Kochmanowską”, pozwala sądzić, że był jego potomkiem i to zapewne
najmłodszym.
Wojciech
był także tkaczem, wybierano go na podwójciego (1713, 1715). Żonaty był z Anną Pyszówną,
córką tkacza Marcina. Wiek dojrzały osiągnęli ich trzej synowie – wszyscy byli
tkaczami-zagrodnikami [Ryc. 14–15] –
oraz trzy córki (Zofia i dwie o imieniu Regina!):
1)
Najstarszy syn Maciej był
gospodarzem na zagrodzie na dolnym końcu Tkaczy, która została określona jako
jego „dziadowizna”, co sugeruje, że stamtąd pochodził Paweł. Linia jego potomków jest dla nas
najbardziej interesująca i będzie o nich mowa dalej.
2)
Średni Marcin, notowany w latach
1737-1785, żonaty z Jadwigą Tajchmanówną, osiadł na
zagrodzie nabytej od Tajchmanów, między dworem a
plebanią. Jego potomkowie w linii męskiej wymarli w Wysokiej w połowie XIX w. Od
Marcina być może pochodzą Blajerowie z Surochowa[11] w pow. jarosławskim (dzisiaj
gałąź ta obejmuje kilka rodzin, a jej przedstawicielem jest najbardziej znany w
Polsce Blajer – p. Paweł, dziennikarz TVN).
3)
Najmłodszy Bartłomiej (ok.
1717-1787) został na zagrodzie „Kochmanowskiej”. Jego potomkowie mieszkają w Wysokiej do
dzisiaj. Z tej linii pochodził m.in. mój Dziadek Władysław (1896-1993), Mama
Helena (1922-2008) oraz Wujkowie: Karol (1923-2010), ojciec Marty Bartman, i Edward
(1925-2006); ich potomkowie są licznie reprezentowani wśród nas. Od Bartłomieja
pochodzi także gałąź, którą umownie nazywam Blajerami
z Jarosławia[12]
(jest z nami p. Violetta Moore z Filadelfii) oraz Blajerowie
z Cierpisza[13].
Trzecie
pokolenie: Maciej
Najbardziej
interesuje nas tu najstarszy z trzech synów Wojciecha i Anny Pyszówny: Maciej
(notowany 1727-1754, a więc ur. przed 1705, zm. 1765), który – jak była o tym
mowa – osiadł na zagrodzie-„dziadowiźnie”. Był
tkaczem, ale wiadomo o nim niewiele. Nie znalazłem wzmianek, że był ławnikiem,
a więc wygląda na to, iż nie angażował się w „społeczno-polityczne” życie wsi. Brak
danych o jego żonie. Miał dwóch synów (Walentego,
który nas tu będzie interesował, i Antoniego) oraz cztery córki (o których
także brak danych – nawet nie są mi znane ich imiona!) [Ryc. 16].
Młodszy
syn Macieja, imieniem Antoni (ok.
1744-1787), pozostał na zagrodzie na dole Tkaczy i jego potomkowie w linii
męskiej wymarli w Wysokiej w połowie XIX w. Warto podkreślić, że jego potomkami
są najprawdopodobniej także Blajerowie z Tarnawki (dziś
głównie w Żaganiu) i Tuligłów (obecnie bardzo liczni w Polsce, mieszkają także
za granicą) oraz nieliczni Blajerscy z Manasterza koło Kańczugi (dziś w Jarosławiu
i Krakowie)[14].
Wczoraj o 14.00 w kościele OO. Dominikanów w Jarosławiu miał miejsce ślub Basi,
córki Witolda Blajera z gałęzi tuligłowskiej,
a dzisiaj są poprawiny – gdyby nie te ważne wydarzenia, to zapewne mielibyśmy
wśród nas kilkoro przedstawicieli tej rodziny.
Czwarte
pokolenie: Walenty
syn Macieja
Interesujący jest
dla nas starszy syn Macieja, imieniem Walenty
(ok. 1734-1794). Oczywiście także tkacz – był ławnikiem (1766, 1768) i
podwójcim (1775-1776). Jego żoną była Katarzyna
Kuźniarowna (ok. 1753-1807), zapewne pochodząca z
jednej z wysockich rodzin tkackich o tym nazwisku. Ze
względu na przybliżoną datę urodzenia, którą niestety można tylko obliczać z
wieku zapisanego w wysockiej księdze zgonów[15], trzeba liczyć się z
możliwością, że była to druga żona Walentego (a więc macocha dla jego starszych
dzieci).
W
1763 r. Walenty kupił od Szymona Chmury półzagrodę (inaczej:
budę) [Ryc. 17]; niedaleko granicy z
Albigową, po prawej stronie Sawy, między rzeką a zagumniem, a dokładniej między dawną zagrodą „Kochmanowską” (po lewej stronie rzeki) a polem Kochmanów na
„Górce” (później nr domu 3[16]). Jest to wydarzenie ważne, bo wtedy pierwsi przedstawiciele rodu Blajerów znaleźli się w okolicy „Górki”. Analiza mapy z
1849 r. prowadzi do wniosku, że budynek mieszkalny stał tu dawniej dość nisko
nad rzeką, a więc może trafniejsze będzie mówienie o lokalizacji tego
gospodarstwa „pod Górką”?
Koniecznie
należy zwrócić też uwagę na inną transakcję. Otóż między 1775 a 1785 r. (zapisu
nie ma w księgach, lecz informują o tym późniejsze wzmianki) Walenty wraz z braćmi stryjecznymi
Baltazarem i Jakubem, synami Bartłomieja, mieszkającymi na dawnej zagrodzie
„Kochmanowskiej” (nr domu 101), kupili od właścicielki
Wysokiej, pani Konstancji Bielskiej, pole wielkości ok. 15 morgów (ponad 8 ha),
tzw. „Pręty”, rozciągające się wzdłuż drogi granicznej prowadzącej do Markowej
i Husowa, między polem Kochmanów a terenem późniejszej bażantarni [Ryc. 18]. Walentemu przypadł ponad 5-morgowy pas pola, w przybliżeniu równoległy
do granicy z Albigową, w pewnej odległości od drogi granicznej,
między polem pańskim a polem Baltazara (które leżało bliżej drogi). Zakup
ten świadczy, że Blajerowie byli przedsiębiorczy i znajdowali
się w niezłej kondycji finansowej. W Wysokiej było wtedy ok. 60 tkaczy, ale nikt
inny nie zdecydował się na podobną inwestycję.
Za życia Walentego miało miejsce
ważne wydarzenie, jakim był pierwszy rozbiór
w 1772 r., w którego wyniku część południowej Polski przeszła pod władanie
Austrii jako tzw. Galicja i Lodomeria. Przyniosło to szereg zmian w położeniu chłopów
(dodam, że w tym czasie mieszkańcy podłańcuckich
wiosek byli już całkowicie spolonizowani i jedynie w Markowej starsi ludzie znali
jeszcze niemieckie pieśni wielkanocne, które potrafili objaśnić po polsku). Jest
to szeroki temat – wspomnę tylko, że pozytywne było zmniejszenie obciążeń pańszczyźnianych (co miało większe znaczenie dla
kmieci, a mniejsze dla tkaczy). Natomiast jedną ze zmian na gorsze było to, że chłopscy synowie zaczęli być brani do
wojska austriackiego. Pod koniec XVIII w. nie był to jeszcze powszechny pobór,
lecz co kilka lat (potem co rok) w wioskach odbywała się tzw. konskrypcja, w
której wyniku kilku lub kilkunastu młodych mężczyzn było wcielanych do wojska, skąd
na ogół już nie wracali.
To
właśnie spotkało najstarszego z synów Walentego, imiennika ojca (św. Walenty jest
patronem diecezji przemyskiej i drugim – obok św. Małgorzaty – patronem parafii
wysockiej, stąd jego imię było nadawane często). Walenty-syn (ur. ok. 1770 r.), który w
latach 1785-1792 podczas spowiedzi był zapisywany jako „czeladnik” (oczywiście
w tkackim warsztacie ojca) [Ryc. 19 –
1785 r.], a między 1792 a 1794 r.
został „wzięty za rekruta” i nie znam jego dalszych losów. Można tylko
przypuszczać, że został wcielony do 45 salzburskiego pułku piechoty barona von Lattermanna, bo do tej jednostki [Ryc. 20] trafiała duża część rekrutów z okręgu (cyrkułu) rzeszowskiego.
Być może jakieś informacje mogłaby przynieść kwerenda w wiedeńskim Archiwum
Wojennym (Kriegsarchiv).
Tym
niemniej możemy tu poświęcić chwilę na pewną rekonstrukcję, nie całkiem fantastyczną.
Otóż wiadomo, że co najmniej jeden batalion 45 pp. walczył wtedy w północnych
Włoszech przeciw Francuzom. Jeśli nasz Walenty został tam skierowany, to mógł trafić
do niewoli francuskiej i – wraz z kilkoma tysiącami innych byłych żołnierzy austriackich
z Galicji – wstąpić do legionów polskich organizowanych przez gen. Jana Henryka
Dąbrowskiego w 1797 r. (jak wiadomo, w kontekście tych wydarzeń powstał
„Mazurek Dąbrowskiego”, obecny hymn Polski). Później, w latach 1802-1803, Napoleon
wysłał polskie oddziały do Ameryki, na wyspę San Domingo (w pobliżu Kuby), w
celu tłumienia powstania murzyńskich niewolników. Kilkuset Polaków przeszło
ostatecznie na stronę powstańców i do dziś żyją tam rodziny o (trochę
zmienionych) polskich nazwiskach. Niewykluczone więc, że i my mamy w Republice
Haiti dalekich czarnoskórych kuzynów…
Walenty-ojciec
zmarł w 1794 r. (wtedy, gdy na jeszcze niepodległych terenach Polski wybuchło
powstanie kościuszkowskie przeciw Rosji). Większość jego dzieci była małoletnia
[Ryc. 16], więc gospodarstwo
przeszło na najstarszą córkę Agnieszkę, zamężną (od 1793 r.) za Piotrem Szpunarem z wysockich kmieci.
Byli oni gospodarzami przez ok. 7 lat.
Tu
warto zwrócić uwagę, że w XVII-XVIII w. chyba jeszcze nie była zbyt często stosowana
zasada, że „morgi żenią się z morgami”. Śluby między osobami z rodzin tkackich
i kmiecych były dość częste, a zdarzało się też, że komornik lub parobek
zostawał kmieciem.
Trzeba
wspomnieć, że pod koniec XVIII i na początku XIX w. w Wysokiej [Ryc. 21] mieszkało kilka innych rodzin
Blajerów, przeważnie potomków Pawła[17], ale także potomków
Jerzego. Blajerowie zostali też zanotowani w paru
innych miejscowościach[18].
W
1805 r. w odległym Olkuszu związek małżeński zawarł górnik Jan Bleyer (ok. 1776/1781-1831). Jego potomkowie
– górnicy, potem też piekarze i kupcy – mieszkali później m.in. w Zawierciu (dziś
kilka rodzin zamieszkuje głównie w Sosnowcu i Katowicach – z nami jest O. Piotr
Stanisław Blajerowski, jezuita, który koncelebrował
Mszę Świętą)[19].
Z
kolei w okolicach Niska, a także w południowej części Lubelszczyzny, pojawiło
się wtedy kilka rodzin o nazwisku „Blajerski”, których potomkowie są obecnie
dość liczni. Kwestia ich związków z Blajerami spod
Łańcuta pozostaje niewyjaśniona i powinna być przedmiotem dalszych badań.
Piąte
pokolenie: Jakub
Jakub (ok.
1779-1814?), młodszy syn Walentego i brat zaginionego żołnierza Walentego, ożenił
się w 1801 r. z Rozalią Krzysztyniakówną (ok. 1785/86–1853), córką tkacza Pawła. Siostra
i szwagier – Agnieszka i Piotr Szpunarowie – ustąpili
wtedy z gospodarstwa, a sami prawdopodobnie wkrótce wyprowadzili się z
Wysokiej, bo nie udało mi się natrafić na dalsze zapisy dotyczące tej rodziny. Dwaj
młodsi bracia Jakuba zmarli jako młodzieńcy, z młodszych sióstr jedna wyszła za
mąż, druga zmarła jako panna [Ryc. 16].
Jakub
był tkaczem – gospodarzem na nabytej przez ojca półzagrodzie
pod „Górką” (nr domu 3) przez ok. 13 lat. O jego życiu niewiele wiadomo. Zmarł
przypuszczalnie na początku 1814 r., w wieku ok. 35 lat, jednak jego zgonu nie
udało mi się znaleźć w wysockiej księdze metrykalnej.
Można przypuszczać, że zmarł i został pochowany w innej parafii.
Wdowa
Rozalia wyszła w 1814 r. za Łukasza Rydla, przypuszczalnie z sąsiedniej zagrody
nr 2. Gdy dorósł Walenty, syn Jakuba [Ryc.
22], wtedy matka i ojczym przekazali mu gospodarstwo, a sami przenieśli się
do Albigowej, gdzie można śledzić ich dalsze losy.
Jest to jednak już rodzina Rydlów.
Szóste
pokolenie: Walenty syn Jakuba
O Walentym (1804-1854), synu Jakuba i
Rozalii, wiadomo niewiele. Wprawdzie od 1787 r. mamy już w Wysokiej księgi
metrykalne z licznymi wpisami (a przez to dokładne daty urodzeń, ślubów i
zgonów), a od 1840 r. także księgi zapowiedzi, ale brak źródeł, z których
moglibyśmy czerpać informacje innego rodzaju. W 1792 r. kończy się bowiem wysocka księga
sądowa, a po mniej więcej dalszych 30 latach – księga gruntowa.
Żoną
Walentego, syna Jakuba, a wnuka Walentego, była Klara Tejchmanówna (1802–1855), córka tkacza-komornika Błażeja. Ciekawe,
że brali oni ślub 29.10.1823 r., w tym samym dniu, co dalszy kuzyn i imiennik Walenty (1806-1850), syn Antoniego (ok.
1775-1817), wnuk Baltazara (ok. 1731-1799), a prawnuk Bartłomieja. Walenty z
linii Bartłomieja mieszkał już wtedy nie na dawnej „Kochmanowskiej”
zagrodzie nr domu 101, ale na półzagrodzie nr domu 6
na Tkaczach, nieco niżej od domu nr 3. Gospodarstwo nr 6 przejął jego ojciec
Antoni poprzez ożenek z Katarzyną
Józefczykówną (ok. 1782/1783-1806), córką tkacza Marcina (a więc Walenty
miał je po dziadku ze strony matki). Do tego gospodarstwa należała
charakterystyczna parcela w kształcie klina, na której górnym końcu stoi
obecnie dom pp. Stysiów. W dniu 29.10.1823 r. Walenty zawarł związek małżeński z
Małgorzatą Michnówną
(1803–1861), córką kmiecia Michała. Oba śluby zapisane są na tej samej stronie wysockiej księgi małżeństw [Ryc. 23]. Przypadek, czy decyzja,
wynikająca być może z jakichś szczególnych związków (przyjaźni?) między
kuzynami-imiennikami?[20]
Spośród
kilkorga dzieci Walentego i Klary Tajchmanówny
dorosły wiek osiągnęło pięcioro [Ryc.
22]. Najstarszy Józef
(1826-1847) zmarł na tyfus. Gospodarstwo przejął drugi syn imieniem Wojciech (1829-1886), którego potomkowie będą nas
szczególnie interesowali. Nieco uwagi warto jednak poświęcić także dwóm
młodszym synom, z których Jan (1838-1898)
poprzez ożenek w 1861 r. z Jadwigą Trojnarówną (1832
– po 1898), córką Antoniego, osiadł na Budach Wysockich i jego potomkowie
mieszkają w Wysokiej (kilkoro przedstawicieli tej gałęzi jest wśród nas). Najmłodszy
Tomasz (ur. 1840 – zm. po 1882) ożenił
się w Handzlówce z Franciszką Słupek i tam zamieszkał, a jego dwaj synowie na
początku XX w. wyemigrowali do USA – ich dalsze losy nie są mi znane. Córka Walentego i Klary, Marianna
(1844-1905), wyszła w 1868 r. za Franciszka Surmacza z kmieci.
Siódme
pokolenie: Wojciech
Wojciech (1829-1886),
syn Walentego i Klary Tajchmanówny, był żonaty (od
1854 r.) z Honoratą Rydlówną (1835 – po 1906?), córką
tkacza Wawrzyńca. Wiadomo o nich stosunkowo niewiele. Wojciech na pewno
utrzymywał dobre kontakty z młodszym o 10 lat bratem Janem z Bud Wysockich –
np. występował jako ojciec chrzestny jego dzieci.
Spośród dzieci Wojciecha i Honoraty troje
młodszych zmarło w dzieciństwie, a wiek dojrzały osiągnęli dwaj starsi synowie
– Józef i Jan. Pamięć o nich jest nadal żywa.
Ósme
pokolenie: Józef i Jan, synowie Wojciecha
Józef (1862-1908)
i Jan (1864-1939) zapewne chodzili już
do szkoły, reaktywowanej w czasach autonomii galicyjskiej – interesujące byłoby
sprawdzenie tego w archiwach.
Józef
ożenił się w 1887 r. z Franciszką Szmucówną (1864-1927), córką kmiecia Wojciecha, a Jan w 1891 r. z Katarzyną Blajerówną (1867 – po 1939),
córką Seweryna a wnuczką Walentego (z linii Bartłomieja), czyli ze swoją bardzo
daleką kuzynką (mieli wspólnego pra-pra-pra-pradziadka Wojciecha w pierwszej
poł. XVIII w. – por. wyżej). Był to pierwszy uchwytny w źródłach ślub pomiędzy Blajerami. W księdze ślubów Jan został jeszcze określony
jako „tkacz”.
Zapewne
wkrótce po śmierci ojca bracia podzielili między siebie gospodarstwo pod „Górką”
(czyli półzagrodę, którą jeszcze w 1763 r. kupił ich
prapradziadek Walenty)[21].
Dziewiąte
pokolenie: dzieci Józefa i Jana
Spośród dzieci
każdego z braci wiek dorosły osiągnęło czterech synów, a u Jana także jedna
córka [Ryc. 25].
Z czterech synów dość młodo (bo w
wieku 46 lat) zmarłego Józefa i Franciszki Szmucówny najstarszy
Wojciech (1888-1955) został księdzem
(był przez długie lata proboszczem we Frysztaku koło Strzyżowa), drugi Jan (1890-1958) pozostał na
gospodarstwie nr domu 279 pod „Górką” (i był ojczystym Dziadkiem moim a także
obecnych tu moich kuzynów: Jadwigi Synowiec i Wojciecha Blajera).
Trzeci, Walenty (1899-1959),
ukończył studia prawnicze i był sędzią w Łańcucie (jego córka p. Zofia z mężem
p. Jerzym Niewodniczańskim oraz syn p. Piotr Blajer z
córką Dorotą byli tu przez pewien czas z nami), czwarty Edmund (1902-1931) zmarł młodo jako kawaler. Wojciech (ksiądz) i Walenty (sędzia) byli więc pierwszym pokoleniem
tzw. inteligencji w tej linii rodu.
Nas
w tej chwili bardziej interesują potomkowie młodszego z synów Wojciecha, czyli Jana, i Katarzyny Blajerówny.
Dwaj starsi synowie – Ignacy
(1892-1972) i Józef (1896-1961) – po
powrocie z I wojny światowej w 1919 r. wstąpili w związki małżeńskie z siostrami Kochmanównami
– Marcjanną (1897-1962) i Marianną (1892 – po 1961), córkami
Franciszka. W rezultacie Blajerowie (z linii Macieja) osiedli na „Górce” także po
wschodniej stronie zagumnia, na polu, które przez 300
lat (od 1621 r.) pozostawało w rękach rodu Kochmanów. Kilkoro potomków Ignacego
jest z nami.
Szczególnie
jednak interesuje nas tu młodszy Józef
(1896-1961), żonaty z Marianną z Kochmanów. To właśnie pamięć o Józefie i Mariannie stała się inspiracją do
niniejszego spotkania. Kilka pokoleń ich potomków jest wśród nas reprezentowanych
najliczniej, poczynając od ich córki a mojej Wujenki Bronisławy (ur. 1932).
Antonina
(1905 – ?), córka Jana i Katarzyny, wyszła za Józefa Szmuca z rodziny tkackiej. Przedstawiciele tej rodziny
także są tu obecni. Trzeci syn Walenty
(1910-1994) pozostał na ojcowskim gospodarstwie „pod Górką” (dawny nr domu 3),
a najmłodszy Ludwik (1913-1983)
osiadł w Albigowej. Z potomków Walentego chyba nie ma
wśród nas nikogo, ale potomkowie Ludwika są na naszym spotkaniu dość licznie
reprezentowani.
Na
tym kończę przegląd, skupiony na potomkach żyjącego w XVIII w. Macieja, wnuka
Pawła Blajera. To przedstawiciele tej linii rodu nabyli
w 1763 r. półzagrodę pod „Górką”, a po 1919 r.
zamieszkali także po drugiej stronie zagumnia, na
dawnym polu Kochmanów.
Jak
wspomniałem, pierwszy znany mi ślub między Blajerami
miał miejsce w 1891 r., kiedy to Jan, syn Wojciecha z linii Macieja, poślubił
Katarzynę, córkę Seweryna z linii Bartłomieja. Potem – pod koniec lat 40. i na początku lat 50. XX w., a więc po dwóch
pokoleniach – w Wysokiej miało miejsce aż sześć ślubów w obrębie rodu Blajerów! Szczególne wyróżnia się tu rodzina Józefa i
Marianny, gdzie trzy córki wyszły za mąż za Blajerów
z innych linii rodu (wszystkie te rodziny zamieszkały na „Górce”, po wschodniej
stronie zagumnia). Umocniło to, ale jednocześnie
trochę skomplikowało związki pomiędzy poszczególnymi gałęziami rodu [Ryc. 26].
Ostatni ślub wśród Blajerów, o którym mi wiadomo, miał miejsce w 1976 r.,
kiedy to związek małżeński zawarli Helena (Lusia), córka Jana z linii Jerzego, i
Marek, syn Jana, a wnuk wielokrotnie przywoływanych tu Józefa i Marianny z
linii Macieja[22].
[1] Poniższy tekst w zasadzie
odpowiada treści mojego wystąpienia podczas spotkania w Starym Młynie w Albigowej. Jednak w przypisach u dołu stron dodałem szereg
uwag uzupełniających lub wyjaśniających sprawy, które wtedy pominąłem lub
potraktowałem pobieżnie. Niektóre uwagi pojawiły się tu dzięki pytaniom i komentarzom,
jakie usłyszałem od innych Uczestników zjazdu.
[2] Inspiracją była
wizyta u pp. Marcina (1907-1982) i Aleksandry Blajerów
w Tuligłowach (pow. jarosławski) pod koniec lipca 1977 r. Od p. Marcina
usłyszałem wtedy, że jego dziadek przyszedł do Tuligłów z Tarnawki w pow.
łańcuckim, a od mojego Ojca wiedziałem, że Blajerowie
z Tarnawki przyznawali się do związków z Wysoką, a nawet konkretnie do
pokrewieństwa z rodziną mojego Dziadka Jana (1890-1958).
Wiele informacji
na temat Blajerów z Wysokiej otrzymałem następnie od
mojej Babci ze strony Mamy, Marcjanny Blajer z domu Szmuc (1891-1992), która miała ogromną wiedzę o
mieszkańcach Wysokiej z końca XIX w. i z XX w. W 1984 r. rozpocząłem kwerendę
ksiąg metrykalnych, od 1992 r. – wiejskich ksiąg sądowych. Kontaktowałem się też z Blajerami,
figurującymi w książkach telefonicznych, i sprawdzałem
inne źródła.
[3] Komentarz należy
się tablicy genealogicznej, o której wydruk zadbali Organizatorzy zjazdu.
Niektórzy Goście (zwłaszcza Panie) byli rozczarowani, znajdując w wielu
gałęziach rodu tylko mężczyzn. Wyjaśniam, że podstawą tablicy były odręczne szkice,
opracowane przeważnie jeszcze w latach 90. Mogły one zawierać pewne nieścisłości,
bo część informacji pochodziła z drugiej ręki. Trzeba je traktować jako
orientacyjny „szkielet”, bo naniosłem tam mężczyzn jako dziedziców nazwiska – a
z kobiet tylko te Blajerówny, które miały przed
ślubem synów, dziedziczących po matce nazwisko, i przez to dały początek nowym rodzinom
i gałęziom. Szkice zostały zamienione na program „Excel” przez p. Mariana Blajera z Głogowa nad Odrą (z gałęzi tuligłowskiej).
Dla wszystkich
gałęzi (także tych, które od dawna mieszkają poza Wysoką, i dla niektórych
rodzin o nazwisku „Blajerski”) mam odręczne szkice także z żonami, córkami i
zięciami, choć dla ostatnich dziesięcioleci nie są one kompletne, bo nie jestem
w stanie utrzymywać na bieżąco kontaktów z wszystkimi rodzinami. Niestety, nie znajduję
czasu, aby wpisać te dane do „Excelu”, a więc w lutym 2019 r. mogłem przekazać
Organizatorom zjazdu tylko ten stary podstawowy szkic, który oni uzupełnili o
liczne szczegóły, przeważnie dotyczące Potomków Józefa i Marianny; przy czym zastosowany
program tworzenia tablicy genealogicznej ma swoje ograniczenia i narzucił też pewne
zmiany. Tak na marginesie: sądzę, że podobnie szczegółowe informacje dla innych
gałęzi rodu mieszkających w Wysokiej sprawiłyby, iż papierowa „płachta” byłaby
(przy tej wielkości napisów) mniej więcej
dwukrotnie dłuższa, a nawet nie próbuję szacować, jak musiałaby wyglądać
przy uwzględnieniu gałęzi, które opuściły Wysoką…
[4] Zagadnienie, kiedy
chłopskie rodziny zaczęły używać dziedzicznych nazwisk, jest problemem bardzo
ciekawym. Na ogół przyjmuje się, że w Polsce proces ten przebiegał w XVI w. i
zakończył się w XVII w. Jednak trzeba zwrócić uwagę, że w najstarszej księdze
sądowej z Krzemienicy z lat 1451-1482 prawie wszystkie zapisane tam osoby mają
oprócz imion także nazwiska, przy czym są podstawy do przypuszczeń, że w
niektórych wypadkach to samo nazwisko nosiło już kilka rodzin. Oznaczałoby to,
że w Krzemienicy (a zapewne także i w sąsiednich wioskach) nazwiska istniały co
najmniej od dwóch pokoleń, czyli od początku XV w. Jednak wobec braku źródeł pisanych
z tego czasu nie jest możliwe rozstrzygnięcie, czy zostały one przyniesione jeszcze
w XIV w. z Zachodu, czy ustaliły się nieco później dopiero tutaj, w ówczesnej
ziemi przemyskiej.
[5] Zarówno w wypadku
Soniny jak i Krzemienicy możliwa jest dość dokładna lokalizacja tych pól.
[6] Nazwę „Górka” zdecydowałem
się pisać dużą literą, ponieważ dotyczy ona konkretnego miejsca w Wysokiej i
jest powszechnie używana przez mieszkańców najbliższej okolicy (podobnie należy
zapisywać nazwy Tkacze oraz Kawałki, no i oczywiście Bolisz
oraz Budy). Natomiast konsekwentnie ujmuję ją w cudzysłów, ponieważ – o ile
wiem – nie została dotychczas wprowadzona na mapy.
[7] Grzywna to
średniowieczna jednostka obrachunkowa (48 groszy) stosowana w Polsce od XIV w. do
XVIII w. Nazwa ta przetrwała do dzisiaj w znaczeniu kary pieniężnej.
[8] O dawnej numeracji
domów w Wysokiej będzie mowa nieco dalej.
[9] W grę wchodzi
zagroda o późniejszym numerze domu 18, położona ok. 350 m na południe od
kościoła w Albigowej. Z wpisu w księdze sądowej Albigowej z 1683 r.
wynika, że jeszcze przed 1657 r. Mathyasz
(Maciej) Blaier zapisał swoją zagrodę
najmłodszemu synowi imieniem Maicher
(Melchior) y synom iego y corkom
według zasług (...), za to, że cierpiał przynim y złe y dobre. Ważne, że w tym zapisie Mathyasz wykluczył od dziedziczenia swoich braci oraz
inne swoje dzieci, co oznacza, że rodzina ta musiała być dość liczna. Wspomniane
gospodarstwo w Albigowej pozostawało w posiadaniu Blajerów do 1739 r.
[10] Można tu
wspomnieć, że stopniowo polonizujący się mieszkańcy podłańcuckich
wiosek, potomkowie średniowiecznych osadników mówiących po niemiecku, byli
zwani przez sąsiadów „Głuchoniemcami” lub „Niemcami
Głuchymi”. Takie określenia pojawiają się w źródłach z XVII i XVIII w.
[11] Przodkiem tej
gałęzi był bliżej nieznany tkacz Mateusz (ok. 1773/1774-1845), który mógł być tożsamy
z Mateuszem, synem Mikołaja (ok. 1737-1805), a wnukiem wspominanego tu Marcina.
[12] Są to potomkowie
Albina Blajera (1869-1925), który był kolejarzem, a
potem osiadł w Jarosławiu. Albin wywodził się od Szymona (ok. 1758/65-1822),
najstarszego syna Baltazara (ok. 1731-1799), który był najstarszym z synów
Bartłomieja.
[13] Są to potomkowie
Stanisława Blajera (1858-1915), który wywodził się od
Marcina (ok. 1746/1748-1814), najmłodszego z synów Bartłomieja.
[14] Te gałęzie rodu
wywodzą się od Walentego Blajera (ok. 1781-1864), który
w 1802 r. wziął ślub w Soninie z Marianną Szpunarówną
i wkrótce potem osiedlił się w Tarnawce. Najprawdopodobniej był on tożsamy z
Walentym, najmłodszym synem Antoniego, notowanym w spisach spowiedzi
wielkanocnej do 1799 r.
[15] Wiek, zapisywany
w księgach zgonów pod koniec XVIII w., a nawet w głąb XIX w., należy traktować
jako przybliżony. Wygląda na to, że najbliżsi nie zawsze znali dokładny wiek swych
zmarłych, a osoby prowadzące księgi nie zawsze sprawdzały podawane informacje w
księgach urodzeń i chrztów, nawet gdy zmarły pochodził z tej samej
miejscowości, w której był chowany. Czasem można stwierdzić, że wiek był
dokładny, ale niekiedy różnica w stosunku do rzeczywistego wieku wynosiła nawet
10 lat. Z tego powodu wszystkie daty urodzeń wyliczone na podstawie wieku
podanego w księdze zgonów są tylko przybliżone.
[16] Numeracja domów
(od 1 do 110) została wprowadzona zapewne przez Austriaków niedługo po
pierwszym rozbiorze. W Wysokiej zaczynała się na Tkaczach, przy granicy z Albigową,
i biegła w dół Sawy po jej prawej stronie aż pod Soninę. Stamtąd wracała po
lewej stronie Sawy, w górę rzeki w stronę kościoła i dworu, a następnie biegła
przez Bolisz na Budy. Ostatnie numery znów szły od
granicy z Albigową, po lewej stronie Sawy w dół rzeki
(przez tzw. Kawałki) i kończyły się w kącie między Sawą i potokiem płynącym od
Kraczkowej. Od końca XVIII w. do początku XX w. wyższe numery byłe nadawane
kolejno powstającym nowym domom i numeracja nie miała już określonego układu
przestrzennego (po prostu „skakała” po wsi).
[17] Interesujące, że
najmłodszy syn Bartłomieja, imieniem Marcin
(ok. 1746/1748-1814), przodek dzisiejszych Blajerow z
Cierpisza, został dzięki ożenkowi kmieciem i w latach
1802-1803 był wójtem w Wysokiej; jego dwaj synowie także byli kmieciami. Inna
rodzina pochodząca od Bartłomieja mieszkała potem w XIX w. w Krzemienicy i
Strażowie, a jej potomek wyemigrował pod koniec XIX w. do USA.
[18] W Łańcucie lub na
Przedmieściu Górnym zamieszkiwała przynajmniej jedna rodzina Blajerów (zapewne potomkowie młynarza Szymona, starszego z
synów Pawła). Z kolei w Przeworsku został kilkakrotnie zapisany majster płóciennik
Łukasz Bleiarowicz,
którego osoba wymaga sprawdzenia w źródłach. W Haczowie (pow. brzozowski), żył
bliżej nieznany Wojciech Blajar (ok. 1727-1787), a we Lwowie na przedmieściu
Bogdanówka (na zachód od centrum miasta, w okolicy obecnego głównego dworca
kolejowego) mieszkały co najmniej dwie rodziny Blajerów,
zapewne spokrewnione ze sobą, których jak dotąd nie potrafię powiązać z
okolicami Łańcuta.
[19] Pochodzenie górnika
Jana jest niewyjaśnione. Jeżeli przyjąć datę urodzenia ok. 1776, wynikającą z
wieku podanego przy zapisie jego zgonu w Kielcach, wtedy mógł to być średni z
pięciu synów Antoniego, syna Macieja z Wysokiej, urodzony ok. 1774/1776 i
występujący w spisach spowiedzi do 1795 r. Jeżeli bliższa rzeczywistości jest data
ok. 1781, wynikająca z wieku podanego przy ślubie, wtedy Jan mógł pochodzić
albo z innej rodziny wywodzącej się z okolic Łańcuta, która już wcześniej
opuściła te strony, albo z jakiejś innej rodziny, nowoprzybyłej z Niemiec,
Czech lub Austrii. Problem ten wymaga dalszych poszukiwań archiwalnych.
Na pewno obcego
pochodzenia był Michał Blajer (ok. 1795/1798-1852), emerytowany żołnierz rodem
z Czech, który osiadł w Łańcucie, gdzie był rzeźnikiem. Jego potomkowie
(niezbyt liczni) mieszkali w Łańcucie i żyją w Polsce do dziś – m.in. jedna
rodzina mieszka obecnie w Husowie.
[20] Obaj narzeczeni z
1823 r. – Walenty z domu nr 3 (z linii Macieja) i Walenty z domu nr 6 (z linii
Bartłomieja) – byli gospodarzami także w 1849 r. [Ryc. 24], w czasie uwłaszczenia
w Galicji. Ten akt prawny, wydany przez władze austriackie, oddawał chłopom
na własność użytkowane przez nich gospodarstwa i znosił pańszczyznę. Dotychczas
bowiem – od średniowiecza, a więc w wypadku Wysokiej przez ok. 500 lat – chłopi
użytkowali swe gospodarstwa na zasadzie dziedzicznej dzierżawy, a formalnym
właścicielem całej ziemi był właściciel wsi, któremu należała się za to odróbka
(pańszczyzna) i czynsz.
Walenty
z domu nr 3 miał wtedy nie tylko półzagrodę pod „Górką”,
ale także niewielkie parcele na „Prętach”, nabyte (jak to zostało wyżej
wspomniane: w przedziale 1775-1785) przez dziadka, po którym odziedziczył swoje
imię. Inne pola na „Prętach”, które przypadały na potomków Baltazara, syna
Bartłomieja, wyszły w międzyczasie z rąk Blajerów,
przypuszczalnie na wyposażenie córek lub poprzez sprzedaż.
[21] Jan dostał dolną
część z domem nr 3, natomiast Józef przejął górną część (bliżej Albigowej), gdzie zbudował nowy dom, który otrzymał numer
279. Przez kilka lat po ślubie Józef mieszkał w domu nr 228 – u Szmuców, w rodzinnym domu jego żony Franciszki, gdzie
zapisane zostały urodziny ich syna Jana (w 1890 r.).
[22] Ważne uzupełnienie zawdzięczam Grzegorzowi
Guzikowi, mężowi Marzeny, córki Marka i Heleny, który po moim wystąpieniu
zwrócił mi uwagę na to, że przy zagumniu w
sąsiedztwie gospodarstwa o dawnym numerze 3, nieco poniżej (w stronę centrum
Wysokiej), znajduje się rodzinny dom jego teściowej, córki Jana Blajera a wnuczki Andrzeja (1890-1965) z linii Jerzego.
Jest to obecny nr 474, który stoi w obrębie dawnej półzagrody
o numerze domu 4. Potwierdziła to w rozmowie telefonicznej Marta Bartman.
Przegląd dostępnych
mi danych prowadzi do wniosku, że Andrzej
Blajer osiadł tam zapewne w następstwie zawartego
w 1914 r. małżeństwa z Katarzyną Cieślachowską
(1893-1976), córką Andrzeja (1867-?). Andrzej Cieślachowski,
syn Józefa (1840-1883), mógł mieć jakieś prawa do części dawnego gospodarstwa
nr 4 po swej matce Zofii Rydlównie (1843-1883), córce
Wawrzyńca – w 1880 r. gospodarzem w domu nr 4 był bowiem Wojciech Rydel, syn
Wawrzyńca, a młodszy brat Zofii, czyli wuj Andrzeja Cieślachowskiego.
Ta rekonstrukcja wymaga jeszcze sprawdzenia.
Niezależnie od jej
trafności faktem jest, że zapewne od 1914 r. lub nieco później, w
północno-zachodniej części „Górki”, w obrębie dawnego gospodarstwa nr 4,
sąsiadującego z gospodarstwem nr 3 (pozostającym wtedy w rękach Jana syna
Wojciecha, a potem Walentego syna Jana), zamieszkał także Andrzej Blajer z linii Jerzego, a potem jego
potomkowie, co wzmocniło obecność Blajerów na wysockiej „Górce”.